W ostatni weekend nasze maluchy ponownie miały okazję poszaleć wśród ludzi, podczas puppy jogi – tym razem w Lublinie z @jogi.lapki.lublin. MImo, że „przerobiliśmy” w międzyczasie kilka innych miejsc z naszymi szczeniakami, to piszemy o tym, bo atmosfera i entuzjazm, jakie panowały na tych zajęciach były absolutnie niezwykłe i wyjątkowe, za co bardzo dziękujemy uczestnikom ♥︎ Znaczna część osób pojawiła się tam specjalnie dla charcików włoskich i mamy nadzieję, że ich ciekawość rasy została choć po trochu zaspokojona. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że mamy w Lublinie taki fanclub!
Co jakiś czas w internecie pojawiają się różne zarzuty dotyczące puppy jogi i rozpoczyna się dyskusja na temat dobrostanu zwierząt podczas takich zajęć oraz „wykorzystywania” szczeniąt do tego typu aktywności. W odniesieniu do naszego pierwszego artykułu o puppy jodze, w którym podkreślaliśmy, że nie ma w tym nic złego, napisała do nas Czytelniczka, która sama była na takich zajęciach z labradorami.
Moim zdaniem to, co Państwo opisaliście w poście, było zupełnym przeciwieństwem moich zajęć. Byłam w zeszły weekend i muszę przyznać, ze czuje się mocno zniesmaczona. Byłam na jodze organizowanej przez już dość znane i chyba pierwsze w Polsce studio. Kupiłam voucher mojej przyjaciółce i razem się wybrałyśmy.
Dalej autorka opisuje, że szczeniaki były wołane i zabawiane piszczącymi zabawkami, na siłę trzymane przez uczestników, budzone przez hodowcę i podawane ludziom i że w sumie wzięły udział w czterech sesjach jogi, a więc spędziły tam zapewne grubo ponad 4 godziny. No i tu chciałabym się na chwilę zatrzymać – my nie mamy takich doświadczeń, bo sami decydujemy o tym, jak traktujemy nasze psy. Nasze szczenięta nigdy nie były na zajęciach dłużej, niż 2 godziny, nigdy nie są budzone, kiedy idą spać, a wręcz jedne, praktycznie całe zajęcia jogi przespały i nikt nie miał o to pretensji, ani nie zmuszał ich na siłę do zabawy. Nasze otwarte maleństwa czują się w takich miejscach bardzo pewnie, a my cieszymy się, że możemy zapewnić im spędzenie czasu wśród nowych bodźców i ludzi – w większości bardzo czułych. Z ostatnich miotów, w których mieliśmy dziewiątkę szczeniąt, na początku wybraliśmy tylko piątkę, która była na zajęciach. Reszta nie była na tyle odważna i gotowa. Podczas tych kilku wyjazdów, mieliśmy tylko jedną niekomfortową sytuację, w której na początku na sali było przeraźliwie zimno.
Czy opisana przez Czytelniczkę sytuacja, to męczenie zwierząt? Na pewno tak być nie powinno. Czy myślę, że winna jest temu puppy joga? Nie. Czy myślę, że winny jest hodowca? Zdecydowanie. To tylko pokazuje, jaki szacunek ma do zwierząt, które powołał na świat. Niestety, patologie zdarzają się w każdej dziedzinie życia, więc pewnie znajdą się i na puppy jodze, i pewnie takie – opisane publicznie – zdobędą największy rozgłos. Kogo przecież nie chwyta za serce krzywda czworonogów? Wszyscy jesteśmy wyczuleni na doniesienia o niewłaściwym traktowaniu psów, nie dziwi więc, że gdy ktoś o tym wspomni, otacza go liczne grono wtórujących.
Zawsze też, kiedy pojawiają się głosy przeciwników takich aktywności, zastanawiam się, co by powiedzieli na wystawy psów? Tam przecież zwierzęta w totalnym hałasie, ścisku i z milionem bodźców, są „zmuszane” do wielogodzinnego siedzenia w takich warunkach (często w ciemnych, małych kontenerach), wśród setek innych psów, chodzenia na ringówce, czy są dotykane przez obcą osobę w postaci sędziego. Wiele, wiele psów czuje się przecież w takich okolicznościach totalnie niekomfortowo. Wielokrotnie byłam świadkiem sytuacji, kiedy na stoliku charcik wręcz pogryzł sędziego, bo nie chciał dać sobie grzebać w zębach. Mimo to, nadal był trzymany przez handlera, czy właściciela, a sędzia nadal to uzębienie próbował sprawdzić, mimo tak oczywistych sygnałów. To, jaki konkretnie pies jedzie na wystawę, jest decyzją hodowcy (i/lub właściciela). To, jak zwierzę jest do tego przygotowane i jak to znosi, jest zupełnie inną kwestią. Są przecież takie osobniki, które czują się tam jak ryba w wodzie, ale nie brakuje i takich, które są mniej odważne i dużo bardziej się stresują. Są wreszcie wystawy, gdzie nie ma dzikich tłumów i wrzasków przez mikrofon.
Tak samo: w ZKwP są Hodowcy i pseudohodowcy. Są zajęcia puppy jogi i pseudozajęcia. Istnieje ogromna masa hodowli, w których zwierzęta są źle traktowane i trzymane w skandalicznych warunkach i niestety nie mam tu na myśli tylko tych „pseudo”. Znam też co najmniej kilka znanych hodowli (przez niektórych uważanych wręcz za renomowane), gdzie psy przez całe życie nie były na ani jednym spacerze, poza swoim mini-ogródkiem, albo wychodzą na niego raz w roku z okazji swoich urodzin. Oczywiście zdecydowanie to potępiamy. Ferując osądy warto jednak wcześniej zapoznać się – jak przystało na bezstronnego sędziego – ze szczegółami i konkretnymi przypadkami. Wrzucanie wszystkich i wszystkiego do „jednego wora” i wymierzanie zbiorowej kary nigdy nie są ani rozważne, ani obiektywne, ani sprawiedliwe. A jeśli jesteście uczestnikami puppy jogi, na której dzieje się coś, co Waszym zdaniem jest nieodpowiednie, to warto reagować od razu i na miejscu. Trudno bowiem bez dowodów, po czasie zweryfikować, kto, w jaki sposób i czy w ogóle dopuścił się niewłaściwego traktowania zwierząt.





