Charcie harce – artykuł M. Szmurło

charcik włoski wyścigi
Wyścigowy chart ma się do zwykłego psa dokładnie tak jak osobowe auto do bijącego rekordy prędkości profesjonalnego bolidu. Modyfikacje budowy zwierzęcia są tak poważne, że nie można bezpiecznie wystawiać go do wyścigu poza specjalnym torem.


Charty ukształtowały się przed wiekami na stepach i terenach półpustynnych. Od niepamiętnych czasów towarzyszyły człowiekowi, pomagając mu w zdobywaniu pożywienia. Już w II wieku naszej ery brały udział w polowaniach o charakterze sportowym. Takie łowy – zawody opisywał np. żołnierz armii rzymskiej Flawiusz Aryjczyk. Polowanie z chartami wpisane było w tradycję życia polskiej szlachty.
Jednak, kiedy w XX wieku zmieniło się oblicze sportu, kiedy motorem imprez stały się ogromne pieniądze, do trenowania psów zabrali się hodowcy profesjonaliści. Właściciele totalizatorów zamienili łąki i lasy na tory wyścigowe. Natomiast samych zawodników przekonstruowano, tworząc superszybkie „maszyny”. Niestety zapomniano, że „maszyny” te czują, cierpią i kochają tak samo jak inne żywe istoty.

NIENATURALNA SELEKCJA
Kiedy charty zaczęły brać udział w wyścigach związanych z totalizatorem, np. w Anglii, Irlandii, USA, czy w Australii, hodowla i wyścigi greyhoundów stały się niezwykle dochodowym przemysłem. Zwiększanie prędkości stanowiło główny cel np. brytyjskich właścicieli psów sportowców. W ciągu dwunastu pokoleń uzyskano wzrost szybkości o 8%. Jak? Dzięki znaczącym modyfikacjom anatomicznym. Na przykład kąt łopatkowo – ramienny, który wynosił 142 stopnie, u greyhoundów wyścigowych osiągnął 100 stopni, czyli zmniejszono go niemal o 1/3! Znacznie pogłębiono ukątowanie tylnych kończyn, przez co nastąpiła zmiana ustawienia zadu. Dzięki innemu nachyleniu kręgosłupa greyhound ma lepszy napęd, ale jednoczesne przesunięcie środka ciężkości znacznie pogorszyło równowagę. Ponieważ zbędne stały się tak istotne cechy jak zwrotność i bystrość obserwacji, uzyskano psa, który przy możliwości rozwijania dużych prędkości jest jednocześnie mało spostrzegawczy, a jego budowa anatomiczna powoduje małą zwrotność w galopie. Taki „pies bolid” nie jest w stanie bezpiecznie biegać poza torem!
Jakby tego było mało, żywa maszyna jest wyposażona w zbyt silny motor. Masa mięśni greyhounda wyścigowego jest większa w stosunku do całkowitej masy ciała niż u przeciętnego psa. Wynosi ona 57% masy ciała, podczas gdy u innych, nawet dobrze wytrenowanych ras, stosunek ten nie przekracza 43%. Dodatkowo mięśnie kończyn chartów zawierają przede wszystkim specyficzne włókna szybko kurczące się i stosunkowo niedużą pulę włókien wolno kurczących się. U innych psów jest odwrotnie. Siła skurczu takich mięśni jest ogromna. Dzięki temu chart może błyskawicznie osiągnąć znaczną prędkość. Jednak taka siła powoduje, że greyhoundy łatwo ulegają poważnym urazom ortopedycznym. Po prostu „konstrukcja maszyny” okazuje się zbyt słaba w stosunku do możliwości jej „napędu”. Częste kontuzje to: zerwania i naderwania więzadeł, torebek stawowych, ścięgien i mięśni, złamania kości palców i podudzia, urazy stawów (najczęściej barkowego). Zdarzały się nawet przypadki, podczas których ruszający pies siłą własnych mięśni łamał kręgosłup…

ZAKRĘCONE W LEWO
Dla tak ekstremalnie szybkich i dynamicznych psów buduje się specjalne tory wyścigowe. Kiedyś ich nawierzchnię stanowiła trawa, a zakręty były poziome. Dzisiaj najwyżej cenione są tory o piaszczystej, odpowiednio profilowanej nawierzchni. Dzięki takiej konstrukcji rozpędzonym psom łatwiej jest pokonywać łuki. Jednak łatwiej nie oznacza łatwo. Zdarzają się bowiem wypadki. Bywa, że rozpędzony greyhound nie jest w stanie utrzymać kursu i rozbija się o bandę. Zresztą już sam galop wyłącznie w lewo na krótkim dystansie stanowi bardzo jednostronny wysiłek, co skutkuje specyficznymi kontuzjami.
Bodźcem do biegu jest tzw. wabik – urządzenie będące sztucznym zającem. Na wszystkich profesjonalnych torach wyścigowych zając porusza się na specjalnym wysięgniku prowadzonym po bandzie wewnętrznej krawędzi elipsowatego toru. Nisko nad ziemią pędzi wprost przed psami. Wabik nie może być zbyt blisko, ale też nie może uciec tak daleko, by psy straciły go z oczu. Aby wszyscy zawodnicy startowali jednocześnie, konieczne jest zastosowanie specjalnych boksów startowych. Owe boksy to 6 oddzielnych wąskich (by pies nie mógł się w nich odwrócić) klatek zamkniętych z przodu wspólną ażurową klapą. Podnosi się ją wówczas, gdy wabik „zdąży” uciec na odpowiednią odległość, ponieważ błyskawicznie rozpędzające się charty mogą bez trudu wygrać wyścig z bezwładnością maszyny. Do ponad 60 km/godz. przyspieszają zaledwie w kilka sekund!

SPORTOWIEC – BOLESNY ZAWÓD
Oczywiście sportowe osiągnięcia chartów są dziełem nie tylko ich budowy anatomicznej, ale także specjalnie ułożonych treningów. Jeśli pies ma predyspozycje i oczekuje się, że czegoś dokona na torze, trafia do stajni treningowej, pod opiekę fachowców. Życie wyścigowej gwiazdy to z jednej strony luksusy, z drugiej ciężka praca. Własny trener, wygodny boks, starannie dobrane żywienie, masaże, kąpiele odprężające, bezpieczny, elegancki wybieg. Poszczególne elementy treningu – siłowe, kondycyjne, szybkościowe – są także indywidualnie dostosowane do potrzeb psa. Jeden dzień przed i po wyścigu lub forsownym treningu musi być wolny od zajęć biegowych. Wtedy planowany jest tylko swobodny, dowolny spacer.
Jednak nie zawsze życie ścigających się psów wygląda tak różowo. Charty z totalizatorów, gdzie jedynym wyznacznikiem są pieniądze, nie znają luksusów. Tam nie ma sentymentów. Psim mieszkaniem jest boks, najczęściej to klatka, gdzie charty trzymane są po dwa, zawsze w kagańcach. Elegancki wybieg zostaje zastąpiony automatyczna bieżnią. Rzadko opłacalne jest leczenie poważniejszej kontuzji. A niestety większość kontuzji ma wpływ na wydolność. Tylko bardzo cenne osobniki mają w takiej sytuacji szansę na dalsze życie, pozostawiane są bowiem w hodowlach do rozrodu.
Zdecydowana większość chartów, które z różnych względów (wiek, kontuzja, czy po prostu brak wyników) nie rokują dalszej kariery, musi rozstać się z życiem. Często ze względów oszczędnościowych, nie są nawet usypiane. Zbędne psy zostają zastrzelone lub – jak to się często dzieje w Hiszpanii – powieszone!
Miłośnicy chartów starają się znajdować domy dla takich psich emerytów. Bardzo sprawnie działa organizacja Greyhound Rescue w USA, a podobne stowarzyszenia angielskie i niemieckie zajmują się psami z torów Irlandii i Wielkiej Brytanii. Na ratunek chartom w Hiszpanii pospieszyła wstrząśnięta ich losem pewna Angielka. Wkrótce do akcji przyłączyli się Belgowie, którzy wykupują skazane na śmierć, chore i katowane psy, a następnie znajdują dla nich nowe domy.

W ZGODZIE Z NATURĄ
W naszym kraju charci przemysł nie istnieje. Wyścigi organizowane są przez Związek Kynologiczny w Polsce zgodnie z przepisami obowiązującymi w FCI. Przepisy te kategorycznie zabraniają prowadzenia zakładów (totalizatora). Służy to ochronie psów; wyścigi niekomercyjne, na których nie wygrywa się pieniędzy, organizują pasjonaci i miłośnicy chartów. W Polsce pierwsze wyścigi chartów zorganizowane były w drugiej połowie lat siedemdziesiątych w Poznaniu. W Mosinie koło Poznania powstał nawet jedyny tor wyścigowy, ale ze względu na wysokie koszty utrzymania już nie funkcjonuje. Wyścigi torowe odbywają się więc na stadionie piłkarskim w Bytomiu.
Nad Wisłą organizowany jest również tzw. coursing, czyli zawody terenowe. Cóż to takiego? Aby poznać ideę tej dyscypliny, należy się cofnąć do XVI-wiecznej Anglii. Zawody chartów były rozrywką na dworze Henryka VIII, a za panowania Elżbiety I w 1576 roku książę Norfolk opracował regulamin wyścigów zawierający kryteria oceny charta podczas biegu. Wcześniej schwytanie zająca było jedynym warunkiem zwycięstwa. Natomiast według nowego regulaminu punkty przyznawano za szybkość, wytrzymałość, umiejętność zmuszenia zająca do zmiany trasy ucieczki itp.
Aktualnie obowiązujący regulamin coursingu przewiduje ocenę takich cech jak szybkość, odwaga, wytrzymałość, zaciętość. System punktacji zakłada, że jeden z biegnącej pary psów wygrywa. Każdy z zawodników startuje dwukrotnie, za każdym razem z innym, dobranym losowo partnerem.

PRÓBA SMYCZY
Wielowiekowe polskie doświadczenia z pracującymi (polującymi) chartami zaowocowały powstaniem jeszcze jednej terenowej konkurencji – prób prac smyczy. Jest to pościg za sztucznym zającem w warunkach możliwie wiernie imitujących prawdziwe polowanie. Warto podkreślić, że rolę wabika najczęściej pełnią paski plastikowej folii. Psy doskonale wiedzą co gonią, i wspaniale się tym bawią!
Charty biegają parami lub trójkami (taki zespół zgodnie z tradycją nazywa się smyczą chartów). W chwili rozpoczęcia gonitwy puszczane są z jednej smyczy przez startera, jak to bywało kiedyś podczas polowań. Dla odróżnienia zawodnicy mają zakładane obroże z lekkiej tkaniny – białą i czerwoną. Teren, na którym odbywają się zawody powinien być urozmaicony, ale bezpieczny dla chartów. Na trasie gonitwy psy pokonują naturalne lub sztuczne przeszkody – krzaki, rowy z wodą, wysokie trawy, wzniesienia itp., które jednak muszą być dobrze widoczne. Zając prowadzony jest 2-3 metry przed chartem pierwszym w stawce. Regulamin wymaga, aby zając zwalniał i przyspieszał, imitując naturalne zachowanie gonionej zwierzyny. Ważne jest, by biegnąca para dobrze się znała, tak bowiem polowano z chartami dawniej. Tu nie ma mowy o współzawodniczeniu. Chodzi o współpracę i prowadzenie techniki polowania tak, aby było ono skuteczne. Szybszy pies z pary nadaje pogoni tempo, dzięki czemu ścigana zwierzyna nie ma czasu na żadne fortele. Drugi chart obserwuje pościg i uzupełnia pracę pierwszego, odcinając zdobyczy drogę ucieczki w zarośla, zabiega jej drogę kiedy kluczy itp. Często właśnie ten pies łapie zdobycz.
Każda ze smyczy startuje tylko raz, a praca psów oceniana jest łącznie. Zwycięża zespół, a nie pojedynczy pies. Pierwsze próby pracy chartów polskich odbyły się w 1985 roku.

BIEG DO PRZESZŁOŚCI
Nawiązaniem do staropolskich tradycji jest organizowany już od 14 lat Sarmacki Bieg Świętego Huberta. Są to szczególnie uroczyste próby pracy smyczy, w których biorą udział przede wszystkim charty polskie. Rozpoczynają je pokazy konnego polowania z chartami. Aby tradycji stało się zadość, psom musi towarzyszyć sokolnik z ptakiem łowczym. Ale tradycja to także muzyka i sygnały łowieckie stanowiące swoistą kronikę łowów. Niczego na Hubertusie zabraknąć nie może. Większość właścicieli chartów, by podkreślić historyczny charakter tej niecodziennej imprezy, wdziewa kontusze, delie, suknie. Publiczność podziwia też karkołomne wyczyny jeźdźców.
By charcie Hubertusy były jeszcze barwniejsze, w tym sezonie wiosenno – letnim po raz pierwszy będą organizowane zajęcia z jazdy konnej połączone z treningami chartów przy koniach.

Źródło: „Przyjaciel Pies” nr 5 (79), maj 2005