Charcik po złamaniu kończyny wymaga specjalistycznej opieki pod okiem fachowca. Wyprowadzenie charcika włoskiego na prostą po złamaniu kości promieniowej i łokciowej, zawsze jest wyzwaniem dla jego opiekunów. Niektóre psy bardzo szybko wracają do zdrowia, ale są i takie, których rekonwalescencja trwa długo, zwykle przez popełnione po drodze błędy – błędy zarówno właścicieli, jak i weterynarzy niestety. Istnieje szereg spraw o których warto wspomnieć, żeby przejść przez to jak najłagodniej, jak najszybciej i bez jeszcze większej traumy dla psa. Artykuł powstał po tym, jak po dwóch złamaniach wróciła do nas suczka, którą właściciele nie potrafili się dłużej zajmować. Tekst został przygotowany we współpracy z Agnieszką, która szybko i z łatwością wyprowadziła na prostą charcika po złamaniu przedniej łapy oraz zaoferowała dom tymczasowy i opiekę nad suczką, która do nas wróciła – jej doświadczenie i rady są niezwykle cenne. O złamaniach pisaliśmy już w innym artykule Złamania u charcików włoskich, dlatego tutaj skupimy się na najważniejszych kwestiach w prowadzeniu charcika włoskiego po złamaniu i najczęstszych błędach popełnianych przez właścicieli.
Wybór ortopedy dla charcika
Do najważniejszych rzeczy zaraz po złamaniu należy wybór ortopedy, który ma doświadczenie ze „składaniem” charcików włoskich. W Polsce jest to niewiele nazwisk, które znają się na rzeczy i naprawdę warto pojechać do jednego z nich. Jak się okazuje nie jest to takie oczywiste i często właściciele udają się po prostu do najbliższej, całodobowej lecznicy. Twój hodowca na pewno poinformuje Cię, gdzie warto udać się z psem, aby mieć pewność, że operacja zostanie przeprowadzona prawidłowo, a pies będzie prowadzony przez specjalistę. Za oszczędność czasu, czy kilometrów niestety właściciele charcików często płacą później dwa razy, nie wspominając o przedłużającym się cierpieniu psa i często mniejszych lub większych powikłaniach.

Już sam dobór sposobu stabilizacji, a nawet materiałów – płytki, czy śrub i ich mocowanie będą mieć ogromne znaczenie podczas późniejszej rekonwalescencji charcika. Stabilizacja złamań kości ramienia kończyn piersiowych u psów małych ras, bardzo często wiąże się z powikłaniami gojenia kości – w tym opóźnionym zrostem lub zupełnym jego brakiem. W badaniach dowiedziono, że zastosowanie małych płytek rekonstrukcyjnych jest jedną z bardziej skutecznych metod terapeutycznych, nawet u psów u których występuje problem ze zrostem kości1. Na podstawie własnych doświadczeń, wydaje się, że wybór stabilizatora wewnętrznego to najlepszy sposób, aby charcik włoski jak najszybciej stanął na nogi i wrócił do normalnego funkcjonowania. Stabilizatory zewnętrzne, czy sam gips to długie tygodnie unieruchomienia, a łapa ze względu nawet na mikroruchy zrasta się zwykle krzywo.

Jak to powiedział jeden z cenionych ortopedów „komuś trzeba zaufać”, dlatego wypada trzymać się jednego lekarza, który stworzy plan dalszego postępowania z Twoim charcikiem. Zaplanuje kiedy pojawić się na kontroli, kiedy zrobić zdjęcie RTG i będzie reagował na bieżąco na to, co dzieje się z łapką. Jeśli coś Cię niepokoi, dziwi (i ważny jest tu własny rozsądek, a nie ślepe ufanie – szczególnie weterynarzom bez doświadczenia z charcikami) nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, aby skonsultować złamanie z kimś jeszcze. My wychodzimy z założenia, że zawsze lepiej mieć dwie opinie, niż jedną. Trzeba przy tym pamiętać, że ortopedzi rzadko są skłonni „poprawiać” po poprzedniku i wchodzić w kompetencje innych lekarzy. Dlatego najlepiej od razu trafić do fachowca.

Sztywny opatrunek
Charcik po złamaniu kojarzy się zwykle z wielkim, sztywnym opatrunkiem, niczym kij baseball’owy. I o ile zaraz po operacji (przez 2, 3 dni) jest to ok, to utrzymywanie go przez kolejne tygodnie jest czymś zupełnie niezrozumiałym, jeśli łapa została ustabilizowana płytką wewnętrzną. Jest ona właśnie po to, aby łapy nie trzeba było wsadzać w gips. U ogromnej części charcików włoskich, które noszą gips, czy szynę tworzą się trudno gojące i niezwykle bolesne odparzenia i odleżyny. Zbyt późna reakcja może się skończyć nawet martwicą i przeszczepem skóry. O zanikach mięśni i przykurczach ścięgien nie wspominając. Wszyscy doświadczeni właściciele i ortopedzi, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z rasą, boją się takich opatrunków jak ognia i wiedzą doskonale ile krzywdy może wyrządzić zbyt długie utrzymywanie plastikowego bandaża. W niektórych przypadkach naprawdę wystarczy tydzień, żeby doprowadzić do kolejnej tragedii.
Cienka jak pergamin i specyficzna skóra charcika włoskiego bardzo źle reaguje na każde zawijanie łapy – szczególnie wodoodpornymi bandażami elastycznymi. I choćby nie wiadomo ile włożyć do środka ligniny i innych wypełniaczy, łapka w środku zawsze będzie się „kisić”. Utrudnione oddychanie skóry spowalnia procesy gojenia rany, a słabsze ukrwienie spowalnia zrost kości. Dlatego w celu ochrony rany pooperacyjnej i szwów przed jej zainfekowaniem, jeśli pies jest trzymany w kennelu, naprawdę wystarczy lekki opatrunek z gazy i bandaża.
Przy tym ogromnie ważna jest higiena i częste zmiany opatrunku. Aż do wyjęcia szwów, czyli do około 10 – 14 dnia po operacji należy tej kwestii bardzo pilnować. Jeśli jesteś na siłach, aby samemu zmieniać opatrunki to bardzo dobrze. Nie ma w tym wielkiej filozofii, a daje to możliwość odwijania łapki na dłuższe momenty, żeby pooddychała. To też bardzo dobry moment aby użyć środków odkażających ranę i maści przyspieszających gojenie. Charcik musi przebywać wtedy pod kontrolą, albo w kołnierzu, żeby nie lizał rany i nie wygryzł sobie szwów. Opatrunek zakładamy z powrotem jeśli nie jesteśmy w stanie dłużej kontrolować psa i przed wyjściami z nim na zewnątrz – i tak w kółko. Naszym zdaniem utrzymywanie opatrunku dłużej niż do wyjęcia szwów nie ma sensu i często przynosi więcej szkody, niż pożytku. Zamiast gipsu, zdecydowanie lepiej przedyskutować ze swoim weterynarzem np. zakup ortezy frimy Balto, którą polecają właściciele charcików z Niemiec – to koszt rzędu 400 zł.



Spuchnięta łapa po złamaniu
Opuchlizna łapy po operacji jest czymś naturalnym, podczas zabiegu naruszone bowiem zostają tkanki i naczynia. Jeśli jednak utrzymuje się ona powyżej 3 dni, może to być już powód do niepokoju, albo oznaczać, że opatrunek jest zbyt ścisły – zwykle to drugie. Aby pomóc charcikowi, najlepiej poluzować opatrunek, albo wręcz go zdjąć, posadzić sobie psa na kolanach z łapką do góry i wykonywać masaże – opuszek i ramienia, żeby poprawić ukrwienie – najlepiej zaczynając od dołu do góry. Wystarczy naprawdę kilkuminutowe masowanie, ważne jednak, żeby robić to kilka razy dziennie. Bardzo pomagają również chłodne okłady do których można wykorzystać torebki żelowe schłodzone w lodówce i owinięte np. w ręcznik papierowy.
Zrost złamanej łapy jest widoczny dopiero po średnio 9 tygodniach od operacji i zwykle wcześniejsze zdjęcie rentgenowskie nie pozwala go ocenić. Warto jednak wykonać RTG po dwóch, trzech tygodniach, aby sprawdzić, czy w środku nie dzieje się nic złego. Każdy przypadek w którym po jakimś czasie łapa puchnie, jest zaczerwieniona, zaczyna śmierdzieć, bądź coś się z niej sączy jest absolutnym alarmem i wymaga natychmiastowej konsultacji ortopedy. Pod sztywnym opatrunkiem bardzo łatwo coś takiego przeoczyć.

ZANIK KOŚCI ŁOKCIOWEJ
Jest to normalny objaw u charcika po złamaniu, u którego łapa jest przez dłuższy czas unieruchomiona. Nie należy się tym przejmować, warto jednak obgadać ze swoim chirurgiem stopniowe wyciąganie śrub i aktywizację łapki – np. na bieżni wodnej.
Zakaz ruchu
Bardzo trudne jest określenie jak długo charcik włoski powinien być unieruchomiony, czyli przebywać w klatce – nie da się określić sztywnych ram czasowych, ponieważ wszystko zależy od konkretnej sytuacji, czy choćby wieku psa. Wielu hodowców, ortopedów ekspertów, osób, które przeżyły złamania twierdzą jednak, że to nie powinno trwać zbyt długo. Charcik po złamaniu powinien zacząć aktywizować łapę jak najszybciej. Oczywiście wszystko musi się odbywać z rozsądkiem, pod kontrolą i tylko na smyczy. Podczas rekonwalescencji charcikowi włoskiemu nie wolno skakać, czy chodzić po schodach. Pies jednak musi być w ruchu, aby nie doszło do zaników mięśni i ścięgien.
Jedna z charciczek Agnieszki po operacji złamania kości przedramienia została wypuszczona do domu z lekko zawiniętym opatrunkiem z samego bandaża, który został zdjęty po 3 dniach. Dzięki temu szwy goiły się w ekspresowym tempie. Jedynym zabezpieczeniem był kołnierz i klatka – do dnia, w którym zdjęto szwy. Znany w Warszawie ortopeda zalecił stawanie na łapkę jeszcze w tym samym dniu, w którym był zabieg. Wychodzenie na zewnątrz 3 do 5 razy dziennie, dosłownie na kilka minut. Po zdjęciu szwów po 10 dniach, ortopeda zalecił spacery do 10 – 15 minut na smyczy, bez nadmiernej swobody. W domu w dalszym ciągu stosowana była klatka przez większość dnia, głównie aby uchronić psa przed skokami. Po 3 tygodniach od złamania rozpoczęła się rehabilitacja – głównie bieżnia wodna i magnetoterapia. Bieżnia 3 razy w tygodniu, stopniowe sesje do 30 minut. Do tego po czasie doszły spacery na piasku, a suczka bardzo szybko wróciła do całkowitej sprawności.

Jeden z naszych charcików ze względu na zwyrodnienie przeszedł niedawno operację stawu skokowego. Usunięta została okostna, a staw został ustabilizowany drutem, więc – podobnie jak w przypadku złamania kości ramienia – musiał się zrosnąć. Przez pierwszych kilka dni charcik przebywał wyłącznie w klatce i wychodził za potrzebą 3 razy dziennie na kilka minut, tylko w opatrunku ze stabilizatorem – plastikową ortezą wydrukowaną przez naszego ortopedę na drukarce 3D. Suczka bardzo chroniła łapkę i nie była skłonna normalnie jej używać, dlatego sporo ją masowaliśmy, żeby pobudzić krążenie i aktywizować mięśnie. Po wyjęciu szwów – w 14 dniu, już bez opatrunków i ortezy pies wg. zaleceń ortopedy miał zacząć normalnie korzystać z nogi – oczywiście w sposób kontrolowany i bez przeciążeń. Spędzaliśmy więc dużo czasu w ogrodzie, kontrolując cały czas sytuację i jej poruszanie się. Najbardziej niebezpieczny w jej przypadku byłby skok na fotel lub sofę, bo w stawie skokowym działają ogromne siły. Wygięcie drutu albo jego złamanie wiązałoby się z kolejną, pewnie jeszcze bardziej skomplikowaną operacją. Dlatego charcikczka w ciągu dnia była zamknięta w klatce, albo już bez naszej kontroli – w pokoju bez mebli na które mogłaby wskoczyć. Do dyspozycji miała tylko niskie legowiska.
U starszego psa ograniczenie ruchu jest jednak zdecydowanie łatwiejsze, bo nie jest już skory do takich zabaw jak młodzież. Charcik po złamaniu w młodym wieku na pewno wymaga większej uwagi i pilnowania, dlatego nieduża klatka jest bardzo ważnym elementem w dochodzeniu do zdrowia. W trzecim tygodniu od operacji zaczęły się pierwsze śmielsze i szybsze truchty i coraz pewniejsze obciążanie operowanej łapki, czego jej nie zabranialiśmy – tym bardziej, że widać było, że tego bardzo potrzebuje. Tydzień po wyjęciu szwów, czyli w 4 tygodniu od operacji zaczęliśmy rehabilitację i chodziliśmy na coraz dłuższe spacery – nawet tam i z powrotem po działce, żeby jak najwięcej korzystała z nogi. W piątym tygodniu po operacji i po pierwszych zabiegach fizjo pojechaliśmy na pierwsze, krótkie spacery po plaży, połączone z pływaniem i brodzeniem w wodzie. Łapa zrastała się wolno, ale nie straciliśmy mięśni i ścięgien.

WAŻNA SPRAWA
NIGDY nie daj się namówić na wyciągnięcie wszystkich śrub i płytki jednocześnie. To w 90% powoduje ponowne złamanie bardzo osłabionej kończyny. Doświadczeni z charcikami ortopedzi robią to stopniowo – oczywiście pod warunkiem, że „w środku” nie dzieje się nic złego. Kiedy łapka jest już zrośnięta, wyciąganie śrubek odbywa się etapami, a u niektórych psów czasami lepiej wręcz zostawić płytkę na stałe. Wszystko oczywiście zależy od konkretnego przypadku.
Podsumowanie
Koszty wyprowadzenia charcika włoskiego po złamaniu są wysokie. Wielokrotnie potrzebne są też kolejne zabiegi – np. wyjęcia śrub. W przywracaniu charcika do zdrowia potrzeba więc bardzo wiele wyczucia i otoczenia się mądrymi osobami – weterynarzami, fizjoterapeutami, którzy będą w stanie rozsądnie przeprowadzić właściciela i psa przez tę nie zawsze łatwą sytuację. Każde złamanie wymaga poświęcenia charcikowi włoskiemu sporo czasu i przede wszystkim cierpliwości.
Sposobem na złamaną łapę nie jest zamknięcie psa na miesiąc w klatce, czy założenie gipsu od palców po łokieć… Potrzebna jest mobilizacja do ruchu. Komunikuj się. Jeśli nie radzisz sobie z tą sytuacją, daj znać hodowcy, poproś o wsparcie – na pewno poruszy niebo i ziemię, żeby Ci pomóc. O rehabilitacji i suplementacji charcika po złamaniu możesz przeczytać w tym artykule.