Tydzień temu na świecie pojawił się niezwykle przez nas wyczekiwany miot – W-3. To wyjątkowe połączenie dwóch pięknych charcików włoskich – Ciszy i Kotleta, wyróżniających się nie tylko doskonałym eksterierem, ale przede wszystkim pełnymi pozytywnej energii temperamentami. Rodzice maluchów idealnie do siebie pasują – oboje mają piękne, smukłe głowy i eleganckie sylwetki. Co więcej, w rodowodzie tego miotu znalazła się prawdziwa plejada gwiazd: Zula, Uma, Luna, Taffy, Coco i Krokietka – czyli nasza ukochana Chartbeat’owa elita.
Końcówka ciąży była już dla mamuśki mega obciążająca, bo brzuch sięgający kolan powodował spory dyskomfort, a ostatnie dni to było dosłownie modlenie się o jak najszybszy poród. A ten przebiegł hipersprawnie i na świecie powitaliśmy szóstkę zdrowych i żywotnych maluchów. No i tu zawiedzeni będą pewnie wszyscy, którzy czekają na dziewczynki, bo tegoroczny puppy-boom ewidentnie rozpoczął się u nas pod znakiem chłopaka.
Ja osobiście uwielbiam chłopaków (głównie za to, że są niesamowitymi „synkami mamusi”) i strasznie cieszę się, że mamy ich aż tylu i że być może spośród tej gromadki uda się wybrać następcę Kotleta, którego geny będziemy mogli wykorzystać w hodowli w przyszłości. Na ten moment cała ekipa zapowiada się niezwykle uroczo, a ja swój cały czas najchętniej spędzałabym z głową wciśniętą w brzuch mamusi, zaraz obok tych cudownie pachnących stworków. Ciszka to wspaniała, mądra i niezwykle opiekuńcza suczka, uwielbiam ją po stokroć i nie mogę się doczekać, rozwoju tych dzieciaków.

A na koniec kilka słów o samych szczeniętach i ich imionach, bo oczywiście Chartbeat nie byłby Chartbeat’em, gdyby zabrakło kreatywności i dawki humoru w nazywaniu maluchów. Jedziemy więc! Jako pierwszy urodził się Woo’hoo – imię, które idealnie oddaje naszą radość, gdy zobaczyliśmy tego przepięknego, kruczoczarnego samca o ujmującej, smukłej główce i niezwykle lśniącym włosie. Na ten moment jest to najmniejsze szczenię w miocie. Drugi w kolejności pojawił się Wabi-Sabi, co z japońskiego, w wielkim skrócie jest sztuką celebrowania piękna. Maluchy mają zaledwie tydzień, a u kremowego rodzeństwa już widać przepięknie wybarwiające się pigmenty. Jako trzecia na świat przyszła jedyna suczka, której imię W’itch Please, to oczywiście językowa zabawa, nawiązująca do kultowego zwrotu „Bitch, please” – tutaj w wersji z przymrużeniem oka, bo nasza mała wiedźminka już od pierwszych chwil życia pokazała, że potrafi rzucić urok na każdego, kto tylko na nią spojrzy.
Kolejny chłopak, czwarty w miocie, otrzymał imię Wannabe a’gangsta. Czemu akurat tak? Bo sam jeszcze nie zdecydował, czy chce być czarny! ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jego umaszczenie jest niezwykle intrygujące – to wyjątkowy, antracytowy odcień, którego wybarwianie z niecierpliwością będziemy obserwować – to najprawdopodobniej wynik spotkania w genotypie jego umaszczenia dwóch małych „i”, przy dominującej czerni w locus K. Jako przedostatni na świat przyszedł W’ine Not – i chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że zawsze jest odpowiednia pora na kieliszeczek dobrego wina, tym bardziej, że znaczenie na piersi tego malucha to idealne dwa kieliszki do martini. Jest to największy samiec w tym miocie i zarazem ma też najwięcej białych znaczeń – łącznie z moimi ulubionymi, białymi paluszkami – pojawiającymi się u nas już od kilku pokoleń. I na koniec – W’at the Heck. To prawdziwy psikus losu, bo pan ten przyszedł na świat po wyjątkowo długiej przerwie, blisko trzy godziny po swoim poprzedniku. Tak się ociągał, że gdyby nie nasze domowe USG, to być może przegapilibyśmy jego narodziny. To imię idealnie podsumowuje więc nasze zaskoczenie, gdy okazało się, że jeszcze jeden maluch czeka, żeby przyjść na świat. Mimo długiej akcji porodowej, urodził się mega silny i żywotny.
Jest to zdecydowanie miot dla wszystkich, którzy zdążyli już lekko przedawkować kremowe umaszczenie ^^ i marzą o czymś bardziej eleganckim. A nie oszukujmy się – jeśli istnieje umaszczenie, które sprawia, że charcik włoski wygląda jak milion dolarów, to jest nim właśnie czerń – kwintesencja charciej klasy, urokliwej wyniosłości i tej odrobiny nonszalancji, którą kochamy ponad wszystko!





