Bez wchodzenia w szczegóły, nasz szybki jak błyskawica światłowód poddał się ostatnio i musieliśmy sobie zrobić kilka przymusowych dni, bez dłuższego siedzenia przy komputerach i pracy w sieci. I choć internetowe zaległości narastają (np. nie mamy jak wrzucić na serwery kolejnego odcinka podcastu, czy zlecić wydruku ubranek z jesiennej kolekcji Wear.Chartbeat), to taki czas bywa czasami bardzo potrzebny. Już blisko tydzień czekamy na naprawę i wykorzystujemy ten moment na przeróżne domowe aktywności, ale nie tylko. Jedną z nich był wypad do naszego najbliższego miasta – Kozienic i skorzystanie z okazji na socjalizację i naukę chodzenia na smyczy suczek, które jeszcze z nami mieszkają.

A były z nami dziewczyny z miotów K-2 – Chartbeat Kawaii (którą nazywamy Kałajka), L-2 – Chartbeat L’overdose (na którą mówimy Dosia, albo Lovcia) i Chartbeat La’roux (Ruda) oraz suczka M-2, czyli Chartbeat Monoceros Nebula (po naszemu Jednorożka). Dziewczyny oczywiście zrobiły mega furorę, bo któż nie obróci się za czterema skaczącymi na kolorowych smyczach charcikami? No każdy się zatrzyma.
Przy okazji byliśmy na zdjęciach w pięknym (choć niestety w sporej części remontowanym) pałacu Stanisława Augusta Poniatowskiego, gdzie mieszczą się kozienickie urzędy. No i nawet ich pracownicy wyglądali z okien i zagadywali nas o szczeniaki. Przy okazji zrobiłam sporo nowych zdjęć i filmików naszych suczek – filmiki będzie można oglądać w wyróżnionych stories na naszym instagramie – kiedyś, jak internet wróci 😛


Kawaii bardzo fajnie się otwiera i cudownie się rozwija. Chyba nie obraziłabym się, gdyby jednak została z nami ◡̈ L’overdose jest cudownym, mega otwartym szczenięciem, które bardzo szybko odnalazło się w nowej sytuacji. La’roux to cierpliwa, zrównoważona suczka, która ma bardzo mądre, takie dobre spojrzenie, a Jednorożka to mały nicpoń będący w dziesięciu miejscach jednocześnie, ale jest przy tym uroczym, rozbrajającym maluchem.
Dziewczyny naprawdę dały radę – każda z nich była odważna, niektóre nieco szalone – wygłupiały się, gryzły, ale też pięknie chodziły na smyczach (prawie wszystkie) i cudownie, cierpliwie pozowały do zdjęć. Każda z nich jest inna, wyjątkowa, ale kochamy każdą jedną równie mocno. To był wspaniale spędzony wspólnie czas, mieliśmy okazję mocno poobserwować dzieciaki, a one miały szansę sporo się nauczyć i poobserwować nas. Potem padły niczym po maratonie, a my mieliśmy dzięki temu nieco spokojniejszy wieczór ◡̈











