Jak wybiegać charcika?

Jak wybiegać charcika włoskiego? Jak zapewnić mu wymaganą dawkę ruchu? Jaka to dawka i czy codzienne, dziesięciokilometrowe spacery są dla charcików ok? Czy ja muszę z charcikiem uprawiać jogging albo jeździć na rowerze? Takie i podobne pytania bardzo często pojawiają się w trakcie naszych rozmów z potencjalnymi właścicielami charcików włoskich, czy osobami zainteresowanymi rasą. Dzisiaj chcielibyśmy rozwiać kilka z tych wątpliwości.

Pisząc o dawce ruchu mam oczywiście na myśli bardzo specyficzne potrzeby charcików włoskich, czyli bardzo intensywne sprinty i miejsce, gdzie mogą dać upust energii. Charciki biegają szybko, ale na dość krótkich dystansach. Zresztą ich „wybiegiwanie” to kwestia bardzo indywidualna. Są wśród nich takie, które po dwugodzinnym spacerze nie mają dość i takie, które w ogóle nie są fanami biegania, a wolą np. dłuższe acz spokojniejsze eksploracje terenu. Mówiąc o charcikach włoskich trzeba oczywiście pamiętać, że z jednej strony są to psy, które potrzebują tej właśnie specyficznej dawki ruchu, a z drugiej ciężko w sumie gdziekolwiek puścić je „luzem”. Są bowiem doskonale znane ze swojego silnego instynktu pogoni, ale również niechęci do dużych psów (często wzajemnej), przed którymi potrafią zacząć uciekać, bynajmniej nie zawsze na ręce swojego właściciela.

I mimo tej łatwo dostępnej wiedzy o naturze chartów, każdego roku na facebook’u czytamy ogłoszenia o tym, że ktoś poszukuje bądź stracił charcika włoskiego, bo: pies, który był luzem, wystraszył się i uciekł, wypiął się ze smyczy, inny pies go pogonił albo charcik wyszedł z obroży, czy szelek. Trzeba mieć świadomość tego, że charcik włoski to najprawdziwszy chart – maszyna do biegania. Doskonale wręcz zdaje sobie sprawę ze swojego największego atutu, jakim jest niewyobrażalna, jak na tak małego psa, osiągalna prędkość w biegu.

Najczęściej oczywiście giną młode psy. Kiedy właścicielom wydaje się, że pies im ufa, że to już ten moment, kiedy charcik włoski reaguje na imię, a może nawet i na odwołanie, próbują puszczać go luzem. Jest wzajemna relacja, jest posłuszeństwo, wszystko co trzeba, by charcik mógł pobiegać bez uwięzi. Nic bardziej mylnego. Kiedy człowiek pierwszy raz w ten sposób pomyśli, to zawsze jest jeszcze za wcześnie. Wystraszony charcik włoski (szczególnie młody) w panice będzie biegł przed siebie do utraty tchu, a jego złapanie może przysporzyć ogrom problemów, lub być wręcz niemożliwe.

Haruś biega sobie po ogrodzie, kiedy jesteśmy na wsi, średnio co drugi weekend. Nie jest to szaleńcze bieganie w celu „wybiegania charcika” a dosłownie kilka kółek wokół krzewów a reszta to węszenie i odkrywanie coraz to nowych krzaków lub kopców. Na co dzień mieszkamy w bloku, więc w tygodniu robię z nim dwa godzinne spacery, średnio od 6.30 do 7.30 i od 18:00 do 19:00. Są to spacery w lesie, w dość intensywnym tempie, bo Harutek nie potrafi chodzić spokojnie. Jak za oknem buro i leje, to spacery są krótkie, ponieważ Haruś załatwia szybko potrzeby i prowadzi mnie do domu. Generalnie puszczam go wolno tylko na wsi, wokół domu. Boję się puścić go ze smyczy w lesie. Obawiam się, że mógłby pobiec gdzieś za jakimś zwierzakiem. Nasze godzinne spacery sprawiają, że śpi po nich długo, więc chyba są wystarczające.

Monika- właścicielka harrego

Specjalnie pomijam fakt, że kiedy wybieramy dla siebie konkretną rasę, to powinniśmy zapoznać się z jej potrzebami, a potem gruntownie przemyśleć czy (i jak) zdołamy im w przyszłości sprostać. A jeśli nie zdołamy, to ta rasa po prostu być może nie jest dla nas. Z drugiej strony jednak, ogromna rzesza charcików włoskich mieszka przecież ze swoimi opiekunami w miastach, bez dostępu do własnego ogrodu, czy wiejskich terenów spacerowych. I właśnie o to, jak radzą sobie w tej materii m.in. „mieszczuchy”, zapytaliśmy właścicieli naszych szczeniąt. Wyraźnie widać, że ich doświadczenia są totalnie różne:

U mnie wybór psa był nieco podyktowany tym, że sama sporo biegam. Mieszkam blisko lasu, więc jak tylko jest ładna pogoda, biegamy albo spacerujemy tam razem z Hugo. Jak jesteśmy nad morzem, obowiązkowo codziennie biegamy razem po plaży. Hugo jak był młodszy, chętnie biegał sprinty z innymi psami, teraz… już nie. Woli spacer lub moje tempo biegu na dystansie ok 5 km.

Klaudia – właścicielka hugo

U nas na pewno jeden/dwa dni w tygodniu to wyjazd do rodzinnego domu, gdzie jest ogród i inny pies, więc od rana do wieczora jest ganiane. Dodatkowo raz w tygodniu staramy się pojechać do lasu, gdzie spacerujemy przez jakieś ponad 2 godziny, a pies po prostu lata między drzewami. Po takim intensywnym lataniu, Shelby potrzebuje z jednego albo nawet dwóch dni na spokój i kocyk. Wydaje nam się, że Shelby to wyjątkowo straszny domator, który bardzo ceni sobie spanko.

Mateusz – właściciel Shelbi’iego

Nasze dziewczyny nie lubią szaleńczo biegać. Kilka kółek sprintem jak mają dobry humor czasami i to by było na tyle. Najbardziej lubią spacerować w swoim tempie. I najlepiej jak to spacer z innymi charcikami, a pogoda dopisuje. Najlepszy spacer to spacer bez smyczy o długości 40-50 minut. Przy dłuższych już proszą o wzięcie na ręce. Przy ładnej pogodzie chodzimy niemalże codziennie – zazwyczaj wieczorem, gorzej jest od paru dni – Ofelia nie chce wychodzić wcale! Powinna hibernować od października do marca chociaż. Kiedy możemy to zabieramy psiaki do jakiegoś domku w lesie i cieszą się absolutną wolnością 24h, jeździmy do rodziny do ogromnego ogrodu, gdzie są inne psy, więc też jest radość.

michalina – właścicielka ofelki i pajączki

Charcikowe spotkania

Tu na chwile się zatrzymam, bo niepodważalną prawdą jest to, że rzeczywiście – charciki włoskie najlepiej i najchętniej odnajdują się w towarzystwie innych charcików. Rozpoznają się z daleka, mają bardzo specyficzną mowę ciała i styl zabawy, więc w większości przypadków doskonale się ze sobą rozumieją. Dlatego warto skumplować swojego charcika włoskiego z innym i mieć towarzystwo do wspólnych spacerów. Dopóki nie pojawił się u nas drugi charcik, nie mieliśmy najmniejszego pojęcia o tym, jak nasza pierwsza charciczka potrafi szaleć. Te kilkanaście lat temu, kiedy rasa nie była jeszcze tak popularna jak teraz, nie było łatwym spotkać się na spacerze z innymi charcikami. Dzisiaj jest to dużo prostsze, a w samej Warszawie, psów tej rasy jest pewnie z kilkaset.

Mówiąc o tych charcikowych szaleństwach – bardzo ciężko zaobserwować to, kiedy mamy tylko jednego charcika, czy nawet dwa, ale przebywające ze sobą non stop. Nawet spotkania z psami innych ras, nie wydobędą z charcika włoskiego tej drzemiącej w środku energii. Mam wrażenie, że te najprawdziwsze wariackie sprinty można zaobaczyć szczególnie w grupie psów tej rasy, które dodatkowo wzajemnie nakręcają się na bieganie. Takie spotkania, czy spacery charciki odsypiają zwykle przez kolejne dwa dni.

Poza standardowymi spacerami smyczowymi staram się zabrać Harnasia 2-3 razy w tygodniu na dłuższy spacer luzem, na którym będzie mógł biegać w takim tempie, jakie mu się akurat podoba. Mniej więcej raz-dwa razy w tygodniu spacerujemy z innymi charcikami. W niektóre dni Harnaś ma ogromną potrzebę ganiania się i sprintowania, w inne wystarcza mu tylko węszenie i buszowanie w krzakach z chłopakami. Moim zdaniem, kluczem jest towarzystwo innych psów (a już najlepiej charcików), takie spacery są dla Harnasia dużo bardziej atrakcyjne i jest po nich duuużo bardziej zmęczony.

ania – właścicielka harnasia

U nas codziennie długie spacery minimum 4 km. Często w trakcie rozchodzimy się na bezpieczną odległość i puszczamy go do siebie. Są też spotkania ze znajomymi, gdzie jest możliwość pobiegania. Od czasu do czasu zabieram go na wybieganie 10-12 km do lasu. Od małego jest nauczony komendy „biegniemy”, więc nie ma z tym zupełnie problemu. Po powrocie jeszcze jest ochota na zabawy.

Maciej – właściciel flokiego

Lalcia na drugie ma spacer. Kocha każdy, w każdą pogodę i o każdej porze. Nie straszne jej dłuższe wędrówki, szaleńcze gonitwy ani leniwe podążanie przed siebie. Kocha odpoczywać wtulona pod kocykiem ale kiedy zaczynam się ubierać, to jest pierwsza przy drzwiach. Jak mam porównać do stada whippecio-saluczego, to faktycznie regeneracja charcika następuje z prędkością światła, jak tylko dzieje się coś ciekawego.

MONIKA – właścicielka Lali

A Helenka ma 5 miesięcy i wiatr w głowie hula… Chociaż mieszkamy pod Warszawą i mamy lasy, łąki i rzekę, to na tym etapie najlepszym miejscem na świecie jest własny ogród! Od samego rana spędza w nim czas, pędząc za często niewidzialnymi przedmiotami… Codziennie rzucamy piłkę, bo jest to najwspanialsza zabawa i pokusiłabym się o stwierdzenie, że może ubiegać się o miano najlepiej aportującego szczeniaka. Wyprowadzamy ją na otwartą przestrzeń na smyczy z coraz to lepszymi efektami, ale cisza i spokój, bez własnego ogrodzenia, jeszcze dla niej wielkiej przyjemności nie stanowi. Za to jest panią wielce miastową, bo im większy tłum i szum, tym lepiej się czuje.

Agata – właścicielka helenki

Gdzie wybiegać charcika?

Myślę, że nie tylko nam najlepiej sprawdzają się duże, płaskie przestrzenie, typu łąka, czy plaża. Taka przestrzeń daje psu swobodę, a opiekun ma doskonały podgląd na to, czy np. z daleka nie zbliża się jakieś nieznajome zwierzę, np. duży pies lub „dziczyzna”. Na takim terenie ryzyko nabicia się na np. wystającą gałąź jest też znacznie mniejsze niż w lesie, z daleka widać też nadjeżdżające pojazdy i jest czas, by odpowiednio zareagować.

Oczywiście zawsze najbezpieczniejszym miejscem będzie ogrodzona przestrzeń, gdzie pies nie ma możliwości ucieczki – może to być ogród rodziców, czy przyjaciół. Charcik włoski, ze swoją niesamowitą prędkością biegu, może łatwo przemieścić się na znaczne odległości w bardzo krótkim czasie, dlatego kontrola nad przestrzenią jest kluczowa. Duże, płaskie łąki, czy otwarte pastwiska są idealnym miejscem, gdzie charcik może swobodnie biegać, a właściciel ma doskonały podgląd na otoczenie. Należy jednak upewnić się, że takie tereny są odpowiednio oddalone od ruchliwych dróg.

Plaża (nad morzem, rzeką czy jeziorem), zwłaszcza w mniej zatłoczonych miejscach, to również dobra opcja, żeby charcik mógł się wyszaleć. Piasek jest dla psa bezpiecznym podłożem, a otwarte przestrzenie pozwalają na pełną swobodę ruchu. Dodatkowo, bliskość wody może stanowić atrakcję, choć warto pamiętać, że nie wszystkie charciki są fanami pływania. W wielu miejscach jednak, w sezonie letnim, psy mogą mieć ograniczony dostęp do plaż, więc warto sprawdzić lokalne przepisy dotyczące ich obecności.

Choć lasy są naturalnym i atrakcyjnym miejscem na spacery z psem, są one jednocześnie jednym z bardziej ryzykownych miejsc do puszczania charcika luzem. Gęsta roślinność i obecność dzikiej zwierzyny stanowią duże wyzwanie dla psa o silnym instynkcie łowieckim. Charciki, zaintrygowane ruchem zwierząt, mogą gwałtownie ruszyć w pogoń, co może prowadzić do stracenia ich z oczu.

Charcik na wybiegu dla psów

W coraz większej liczbie miast, w parkach lub w innych miejscach można spotkać specjalnie wydzielone, ogrodzone strefy dla psów, w których zwierzęta mogą biegać bez smyczy. My nie jesteśmy fanami takich miejsc, a to ze względu na przeróżne opowieści, jakie słyszeliśmy przez ostatnie lata. Obecność na takim wybiegu charcika i psa większej rasy zwykle nie kończy się dobrze, bo charcik często okazuje się być idealną przynętą do gonienia. Niestety nie każdy właściciel większego psa jest świadomy tego, na co stać jego podopiecznego, dlatego kompanów na wspólnym wybiegu trzeba wybierać bardzo ostrożnie – szczególnie jeśli mamy młodego charcika. Ze względu na wrażliwość tej rasy, należy więc zwrócić szczególną uwagę na obecność na wybiegu nieznajomych, zwłaszcza tych większych psów.

Ja napiszę krótko: Sofi lubi krótkie, ale intensywne biegi z innymi charcikami i wręcz prowokuje inne psy do gonitwy. Lubi też otwarte bezpieczne przestrzenie, typu pole rolnika. Cytruska to miłośniczka długich spacerów z mamusią (5-7 km), ale też biegu za wabikiem. PS. Deszcz i wiatr mogą spowodować, że nie wyjdziemy na zewnątrz nawet przez kilka dni.

kasia – właścicielka sofi i cytruski

Edek kocha spacery, w każdą pogodę; choć moment samego ubierania to ten najmniej lubiany. Igi dopiero się wdraża, i ostatnio przeżył szok dowiedziawszy się, że nie zawsze świeci słońce i jest 30°C. Oczywiście najlepsze są spacery „out of leash”, które robimy w lesie. Chłopaki mogą wtedy brykać we własnym tempie, eksplorować każdy zakamarek i iść za nosem. Świetnie przychodzą na wezwanie, więc nie ma z nimi problemu (Igi naśladuje starszego brata i szybko się uczy). Zwykle w trakcie takiego spaceru mają kilka zrywów do sprintu i to im wystarcza. Chłopaki lubią tą naszą „rutynkę”, ale dostosowują się do każdej sytuacji. Świetnie odnajdują się w ogrodzie czy na spacerach z innymi psiakami. Ich baterie mają bardzo dużą pojemność i ładują się w niesamowitym tempie. Życie z nimi sprawia, że 10k kroków to pikuś, a las to nasz drugi dom, nawet jak człowiekowi się nie chce, to się chce, bo przecież najważniejsze to szczęśliwy charcik, zasypiający brzuszkiem do góry.

Kasia – właścicielka Edka i Igiego

Feliks to mniej typowy przypadek; dwa złamania łapy w wieku szczenięcym sprawiły, że w zasadzie przez cały pierwszy rok życia nie było mowy o jakimkolwiek bieganiu bez smyczy. To na pewno jakoś na niego wpłynęło, bo teraz, nawet spuszczony ze smyczy na ogrodzie, czy w lesie woli węszyć i eksplorować krzaki, niż biegać dla samego biegania. Czasem ruszy sprintem, gdy coś go zainteresuje albo spotka psiego/ludzkiego kolegę, ale nie wygląda to jak wybieganie u innych, opisanych wyżej. Chodzimy na 3 spacery dziennie, poranny i wieczorny po ok. 30 min i jeden dłuższy, godzinny w ciągu dnia. Na tym godzinnym często bawimy się z nim, rzucając mu piłeczkę za którą biega, ale to też na zasadzie zainteresowania samą piłką, niż naturalną potrzebą biegania. W weekendy jeździmy do lasu, gdzie robimy traskę około 5 km, momentami bez smyczy. Wtedy też raczej spaceruje spokojnie obok nas. Nie wykazuje oznak braku wybiegania w domu, więc chyba taki tryb życia mu pasuje.

igor – właściciel feliksa

Linka dla charcika

Alternatywą dla całkowitego spuszczenia psa ze smyczy może być użycie linki treningowej – i to sprawdza się wielu opiekunom charcików. Linka to nic innego, jak dłuższa, zwykle bardzo lekka smycz, której długość może dochodzić nawet do 15 metrów. Charcikom wystarczy już w zasadzie 5 m. Jest to naprawdę dobra opcja, aby charcik mógł się wyszaleć w kontrolowanych warunkach. Jest to dobre rozwiązanie w miejscach, gdzie nie możemy sobie pozwolić na pełne spuszczenie psa ze smyczy, np. na terenach częściowo ogrodzonych lub w parkach miejskich. Linka daje charcikowi poczucie wolności, a jednocześnie minimalizuje ryzyko ucieczki. Korzystanie z linki daje charcikowi dużą swobodę, a właścicielowi pełną kontrolę nad psem.

Warto też pamiętać, że nie samymi spacerami charcik żyje. A wystarczy gorsza, chłodniejsza pogoda, czy chwilowy brak dostępu do dużych, otwartych terenów. „Zmęczenie psychiczne” możemy charcikowi zapewnić również w warunkach domowych i pisaliśmy już kiedyś o tym w kontekście przetrwania jesiennej pluchy.

Decydując się na puszczenie charcika luzem na większym terenie, warto rozważyć użycie trackera GPS. Urządzenia te, mocowane do obroży psa, pozwalają śledzić jego lokalizację w czasie rzeczywistym, co w przypadku ucieczki znacznie zwiększa szanse na szybkie odnalezienie psa. Trackery są szczególnie przydatne w miejscach, gdzie istnieje ryzyko, że pies pobiegnie za zwierzyną lub po prostu czegoś się przestraszy.