W ostatnią sobotę, chwilę przed godziną 14:00 na świecie pojawiły się szczenięta z ostatniego już zaplanowanego na ten rok miotu Chartbeat. Mamą po raz drugi została nasza Roma (obecnie ksywka Maślanka) i podobnie jak rok wcześniej urodziła trójkę silnych maluchów. Tym razem postanowiłam skojarzyć ją z naszym Coco, który do tej pory nie zawiódł mnie pod względem jakości szczeniąt.
W ten sposób ponownie połączyliśmy dwie linie naszych charcików, psów silnych fizycznie, bardzo otwartych i towarzyskich – każdy z rodziców ma cechy, które chciałabym zobaczyć u potomstwa. Intuicyjne oba te charciki od zawsze bardzo mi do siebie pasowały, jednak bałam się tego połączenia ze względu na ich genotypy umaszczeń. Oboje w locus A posiadają allel at, co w układzie homozygotycznym – w efekcie tejże kombinacji, mogło dać podpalane szczenięta z wyraźnie odgraniczonym znakowaniem koloru na brwiach, kufie, piersi i nogach, co jest niezgodne ze standardem rasy.
Mimo pewnego ryzyka, tak się jednak nie stało i na świat przyszli dwaj cudowni, śnieżnobiali chłopcy i srebrzystoszara dziewczynka z białym znaczeniem na piersi i paluszkach. Cała trójka ma bajecznie długie ogony, a wagi urodzeniowe maluchów wahają się od 170 do 220 gramów.
Mamusia już od co najmniej dwóch tygodni wolała izolować się od reszty stada, dlatego do dyspozycji miała swój własny pokój, gdzie obecnie w pełni poświęciła się szczeniętom. Do ostatniej godziny przed porodem pozostała jednak bardzo aktywna i w doskonałej kondycji oraz nastroju. Maślanka jest absolutnie genialną psią mamą, która jest ogromnie zaangażowana w sprawowanie opieki nad swoimi dziećmi – to typ suczki, którą na siłę trzeba wyrzucać z kojca i przypominać jej, że musi się napić i zjeść.
Rodowód szczeniąt jest dla mnie bardzo wartościowy ze względu na włoskie, wyścigowe korzenie matki miotu (Adelchi i Vertragus), których w Polsce nie ma wcale. Każde z rodziców silnie przekazuje swoje geny potomstwu, dlatego obserwacja jak rozwiną się szczenięta, będzie w tym przypadku bardzo ekscytująca.


