Młoda Bombka mamusią

9 dni temu, a dokładnie 11 czerwca, świat stał się odrobinę piękniejszy, bo urodził się miot C-3. Wyczekany, wychuchany, dla nas jak zwykle absolutnie wyjątkowy, m.in. z tego względu, że mamą po raz pierwszy została Bomba jr. Nasza ukochana, nieprawdopodobnie słodka, wrażliwa, mądra i dojrzała suczka. Córka „słynnej” Bomby, ta ulepszona wersja, co to potrafi człowieka rozczulić już samym spojrzeniem. O ruchu konia fryzyjskiego nie wspominając.

W swojej krótkiej karierze wystawowej, Bomba jr. nazbierała kilka tytułów i naprzemian z bratem Ciastkiem, wymieniali się na wystawach Zwycięstwem Rasy. Ale Bomba to nie tylko piękny pies, to charcik totalnie wpatrzony w człowieka, pies, który nie odstępuje mnie na krok, który kocha bez reszty i wie dokładnie, gdzie będę leżeć zanim jeszcze zdążę się tam położyć. Taki pies, co to się zdarza raz na milion. A że bardzo lubię robić rzeczy raz na milion, albo dwa razy na milion, to postanowiłam połączyć ją z kim? Z Kotletem oczywiście. Tym samym pięknym samcem, po którym niedawno urodził się u nas m.in. miot U-3, czyli miot jej matki. Efekty były fantastyczne, więc uznałam, że trzeba to powtórzyć, tylko z młodszym pokoleniem.

Ten poród to nie był spacerek, bo najcięższa dziewczynka, ważąca ponad 270 gramów, chciała za wszelką cenę dodać temu dniu nieco dramaturgii. Ledwo się „zmieściła” i trochę nam wszystko przyblokowała przez dłuższy czas, ale Bombonka dała sobie świetnie radę – suczka złoto. Finalnie, przywitaliśmy na świecie czwórkę szczeniąt: trzy kremowe maluchy (każdy w innym odcieniu) i jednego szarego samca z niesamowitą ilością białych znaczeń. Dwa kremowe szczenięta: suczka i piesek, mają na czole białe strzałki, niczym małe jednorożce. Podobny znaczek trafił się nam w hodowli tylko raz wcześniej, w miocie babci Bomby jr, więc mamy tu kontynuację rodzinnej magii.

Bomba odnalazła się w macierzyństwie aż za dobrze, bo przez pierwsze dwa dni, tak zawzięcie broniła swoich dzieci, że warczała nawet na nas. To było akurat mega śmiesznie, bo na co dzień to jeden z najbardziej uległych i łagodnych psów w naszym stadzie. Co ta chemia robi z mózgiem? To na szczęście szybko przeszło i dzisiaj trudno oderwać wzrok, kiedy patrzy się na tę małą rodzinkę. No i teraz pozostaje tylko siedzieć przy kojcu z miną szaleńca i liczyć na dobry pigment na nosach, który coraz śmielej się pojawia.