Na ten miot czekaliśmy z ogromną niecierpliwością i z wielkimi nadziejami, że urodzą nam się eleganckie, czarne szczenięta – kopie naszej najdroższej suczki Bomby. Pierwotnie ojcem jej pierwszego miotu miał zostać nasz importowany z Francji Bibi, jednak jego kontuzja pod koniec zeszłego roku spowodowała, że musieliśmy zmienić plany. I dobrze się stało, bo zdecydowaliśmy się na krycie naszym sprawdzonym już wielokrotnie reproduktorem Coco i w ten sposób połączyliśmy ze sobą jedne z dwóch naszych najlepszych charcików włoskich. Ten miot to czwarte pokolenie psów mieszkających u nas – połączenie linii Zuli i Luny, które niedługo kończą kolejno – 11 i 10 lat.
Oboje rodziców to psy niezwykle przyjacielskie, otwarte i wyjątkowo nastawione na człowieka – z obojgiem z nich mam bardzo silną więź. Ciężko wymienić wszystkie atuty Coco – na pewno jest to pies bardzo dla mnie cenny, doskonale zbudowany i dostojny, o doskonałym ruchu, dający bardzo jakościowe szczenięta. Bomba to natomiast uosobienie gracji, suczka z bardzo ładną głową, głęboką klatką piersiową, długim ogonem i doskonałym włosem, który 365 dni w roku wygląda jakby był wysmarowany nabłyszczającą pastą do butów. To wszystko w połączeniu z jej długimi, eleganckimi liniami powoduje, że jest moim ideałem charcika włoskiego. To suczka, która w mojej ocenie nie posiada żadnych wad, a gdybym na siłę musiała coś wyszukać, byłaby to żuchwa, która mogłaby być ciut mocniejsza – to mamy nadzieję poprawi jednak u szczeniąt właśnie Coco. O charakterze Bomby mogłabym się rozpisywać bez końca – tak kochanego psa do tej pory u nas nie było. To suczka uczuciowa, nad wyraz grzeczna, cierpliwa, ufna i inteligentna, a swoim opanowaniem i mądrością znacząco odstająca od reszty stada. To, co nas w niej ujęło, to że nigdy na nic nie marudzi, bardzo szybko przestała też być szczeniakiem – w tym najlepszym ujęciu. Ekspresowo dojrzała, w mig pojęła naukę czystości i nigdy nie sprawiała nam absolutnie żadnych problemów wychowawczych – jednym słowem prawdziwy skarb.
Bomba doskonale zniosła całą ciążę i do ostatniego dnia była bardzo aktywna, mimo wcale niemałego brzuszka. Pierwsze symptomy porodu rozpoczęły się w 61 dobie od krycia – 30 maja, po godzinie 6:00 rano. Cztery maluszki pojawiły się na świecie przed godziną 10:00 – trzy czarne suczki i samiec, o idealnych wagach urodzeniowych od 200 do 240 gramów. Od początku nie mieliśmy żadnego problemu z karmieniem, a już pierwszej doby maluchy pięknie przybrały na wadze, co nie zawsze jest takie oczywiste. To, co najbardziej rzuca się w oczy, o ile w ogóle można oceniać szczeniaki w pierwszych dniach życia, to ich śliczne główki, grube, długie ogony i absolutnie nadzwyczajnie lśniący włos. Bomba od początku okazała się bardzo troskliwą, zaangażowaną i skoncentrowaną na swoich dzieciach mamą – już kilka godzin po porodzie, ciężko było ją od nich odseparować, aby wyszła za potrzebą. Z ogromną ekscytacją będziemy obserwować rozwój tego miotu, mamy nadzieję, że maluchy będą zdrowo i pięknie rosnąć, a jakieś z nich być może zostaną do dalszej pracy hodowlanej.
Szczenięta dostały już imiona – suczkę z największym znaczeniem na piersi nazwaliśmy Da’ Bomb, co w amerykańskim slangu oznacza coś absolutnie wybitnego, a przy okazji jest nawiązaniem do imienia matki. Druga suczka dostała imię Dopamine Boost, co w wolnym tłumaczeniu znaczy dopaminowy strzał, czyli wybuch hormonu szczęścia. Trzeci – chłopiec dostał imię Disco Biscuit, jak mówiono kiedyś na tabletkę Extasy, wywołującą m.in. euforię. Ostatnią suczkę, bez białych znaczeń nazwaliśmy Dark Phoenix – to superbohaterka z komiksów Marvela. Mroczna Feniks ma ogromne moce i potrafi latać z prędkością ponaddźwiękową シ