Dzisiaj mijają dokładnie 4 lata od kiedy (wyłącznie dla naszych psów i kontynuowania tego co robimy), przeprowadziliśmy się 60 km od Warszawy, zostawiając za sobą pracę, rodzinę i znajomych. I to była jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu. Doskonale pamiętam, jak jechaliśmy oglądać nasz nowy dom i przybyliśmy na miejsce pół godziny za wcześnie – ten czas wykorzystaliśmy na zwiedzenie okolicy. Kiedy za domem zobaczyliśmy starorzecza oraz rozpościerające się po horyzont łąki, z trawą skoszoną jak na polu golfowym, kiedy naszym oczom ukazała się ogromna plaża nad Wisłą i piękne piaszczyste łachy, wiedzieliśmy już, że to musi być nasze miejsce. I choćby na działce stała obora, to zapewne zrobilibyśmy wszystko, żeby tu zamieszkać.
Każdy właściciel charcika doskonale wie, że przydomowy ogródek, to nie jest miejsce, gdzie można psa wybiegać i zapewnić mu nowe bodźce, a spacery z naszym stadkiem od zawsze były dla nas niezwykle ważne. Dlatego bezpieczne spacerowe miejsce, przy dużym stadzie psów jest na wagę złota. Wcześniej, mieszkając w okolicach Nowej Iwicznej, ciągle kombinowaliśmy z miejscami na wyjście z psami. Niestety nowe, podwarszawskie domki budowały się w zastraszającym tempie, ciągle „zabierając” nam kolejne kawałki łąk. Wyjazd na jedną z pobliskich plaż, to była niezła wyprawa, która zajmowała nam dobrą godzinkę w jedną stronę, a zdarzało się, że jeździliśmy na dwie tury. Dzisiaj na plaży, na której zwykle nie ma żywej duszy, jesteśmy w 5 minut, a w linii prostej mamy do Wisły około 1,5 km. Dzięki temu nasze charciki mają bardzo dużo ruchu i maksimum wolności.
To, co jednak cieszy nas najbardziej, to że chyba udało nam się stworzyć takie nasze „charcikowe” miejsce, do którego ludzie chętnie przyjeżdżają i wracają. Bardzo, bardzo często słyszymy, że „od nas się nie da wyjść”, co po prostu mega nas cieszy. Mieszkając w małej wsi z ośmioma domkami na krzyż, zawsze bardzo cieszymy się z każdych gości – szczególnie tych „charcikowych”. Mamy też mnóstwo pomysłów na to miejsce, na przyszłość. Bardzo chcielibyśmy „postawić” na działce domki dla naszych charcich gości i podzielić się z nimi magią i spokojem tego miejsca.
Choć to dopiero cztery lata, często patrzymy na zdjęcia z pierwszych chwil po przeprowadzce i nie możemy się nadziwić, jak wiele się zmieniło. Chodzi nie tylko o zmiany, jakie sami wprowadziliśmy (a było i ciągle jest tego bardzo dużo). To niesamowite, jak bardzo urosły drzewa, krzewy, jak zepsuła się trawa (ciekawe dlaczego ;)) i jak mocno zdążyliśmy przez ten czas zżyć się z tym miejscem i okolicą. A tereny wokół nadal odkrywamy, czego dowodem są „nowe” łąki, których do tej pory nie odwiedzaliśmy. Zdarza się, że myślimy o przeprowadzce jeszcze gdzie indziej – tak już mamy, że ciężko nam usiedzieć w jednym miejscu. Jednak to tu raczej widzimy swoją przyszłość na dłużej. Do zobaczenia u nas!
zdjęcia z drona: Dawid Safin