W zeszłą sobotę na świat przyszło nasze pierwsze w tym roku charcie dziecko. Prawie zawsze mówimy, że był to miot niecierpliwie przez nas oczekiwany (i zawsze jest to prawdą), jednak tym razem można powiedzieć, że było tak dosłownie. Minęło pół roku od ostatnich narodzin szczeniąt w naszej hodowli. Zakończyliśmy wówczas pod tym względem działalność, skupiając się odchowaniu maluchów, na stadzie, wspieraniu naszych właścicieli, szkoleniach i nowych projektach.
Trudno mówić o czasie na złapanie oddechu, bo ostatni kwartał 2022 roku był wyjątkowo intensywny, jednak udało nam się choć odrobinę odpocząć. Właśnie wtedy pojawiła się pierwszy raz refleksja, która wraca do nas jak bumerang po każdej, dłuższej przerwie między miotami: stęskniliśmy się za szczeniakami w naszym domu! Mimo, że w międzyczasie pojawiły się u nas szczenięce podrostki z innych hodowli, to nic nie zastąpi przygotowań, oczekiwania na miot i emocji, które temu towarzyszą. Nowe życie i nowy początek są zawsze ogromnie ekscytujące.
Tęskniliśmy za wszystkim, co dobre w posiadaniu maluchów, za ich obserwacją, energią z jaką rosną i wzruszającymi momentami matczynej troski o ich dobrą formę. To się oczywiście miesza z obawami przed trudem i łzami jakie zdarzają się nam towarzyszyć w powoływaniu na świat małych charcików włoskich. Bardzo jednak czekaliśmy już na moment, gdy zaczną się realizować nasze plany i na świat zaczną przychodzić szczenięta. Więcej szczegółów o maleństwie ze zdjęcia już wkrótce!