Pięcioraczki na świecie

Tydzień temu, późnym wieczorem – w środę 22 listopada, dość niespodziewanie rozpoczął się poród naszej Hermeski. Niespodziewanie, bo kończyła się dopiero 58 doba od krycia, więc w sumie było dość wcześnie na rodzenie. Na początku zmartwiliśmy się trochę, że to już, jednak maluchy widocznie były gotowe do przyjścia na świat i o 1:50 w czwartek powitaliśmy pierwszego oseska z miotu G-2. W sumie urodziło nam się aż pięciu samców, więc chyba dzień 23 listopada mianujemy u nas dniem chłopaka. Trzy lata wcześniej, dokładnie tego samego dnia Zula też urodziła nam samych samców – wtedy czterech. Maluszki trochę pokrzyżowały mi plany na sobotę, bo miałam pojawić się z psami na CACIB Kielce, jednak wszystko złożyło się na to, że zostałam w domu, odespać, odpocząć i doglądać najmłodszych maleństw.

Po raz pierwszy na ojca naszych szczeniąt wybraliśmy Rania – samczyka bardzo eleganckiego i filigranowego, z doskonałym stabilnym temperamentem – mając nadzieję, że przekaże swoje silne cechy szczeniętom. Hermes jest suczką dosyć mocną i przy okazji bardzo energiczną, więc między innymi dlatego, to połączenie wydało nam się idealne, aby mogły urodzić się psy zrównoważone, a jednocześnie charciki o pięknej anatomii, gdzie kumulują się bardzo ładne, wąskie i eleganckie głowy rodziców.

I Raniu i Hermes to niewielkie charciki włoskie oraz psy bardzo nastawione na kontakt z człowiekiem. Ze strony ojca, to piąte pokolenie naszych psów. Cała piątka braci od początku jest żywotna i rośnie jak na drożdżach, a Hermes jest bardzo skupiona na swoich maleństwach. My natomiast jesteśmy bardzo, bardzo podekscytowani tym miotem i nie możemy się doczekać – co oczywiste – ich dalszego rozwoju i obserwacji, jakie charciki wyrosną z tych dzieci. Podczas swojej pierwszej sesji zdjęciowej maluszki były mega wyluzowane i spokojne, co znacznie ułatwiło nam pracę.

Szczeniętom nadaliśmy już imiona – pierwszego samca w srebrzystym kolorze nazwaliśmy Glacier Grey, jak zapierający dech w piersiach, rozległy niebieski lodowiec położony w Ameryce Południowej, a dokładniej w Patagonii. Drugi urodzony chłopak otrzymał imię God is a DJ – od znanego przeboju Faithless, który ma już dzisiaj 25 lat. Trzeci samiec, w kolorze głębokiego granatu dostał imię Gumball 3000 – na cześć epickiego rajdu samochodowego. Kolejny maluch – Glenmorangie – to jedna z najbardziej znanych i cenionych destylarni whisky w Szkocji. W języku gealickim słowo to oznacza „Dolinę Spokoju”. Ostatni z urodzonych chłopców dostał imię Gnocchi, bo przypomina nam jasnego, włoskiego pierożka, a poza tym bardzo podoba nam się imię Niokki ☺︎