Dwa tygodnie temu – 16 września, w przeddzień moich urodzin, Krokietka zrobiła mi najpiękniejszy prezent ever, rodząc miot S-3 – trójkę przepięknych maluchów. To charciczka, która od zawsze ma „dziwne”, często tzw. ciche ruje i do tej pory rodziła nam po jednym maluchu. Wiosną tego roku planowana ciąża się nie powiodła i krycie okazało się puste. Wtedy zamarzyłam sobie, że być może Krokietka poczeka z kolejną cieczką do końca lata i wtedy uda się zrealizować mój wymarzony miot, którego ojcem będzie mój absolutnie najwspanialszy, najdroższy i najkochańszy pies – Ciastek.
A jak w coś bardzo wierzysz i całą pozytywną energię skupiasz na tym kierunku, no to nie ma siły, żeby się nie udało. Kiedy Krokiecik dostała cieczkę, Ciastkowi brakowało jeszcze jednej oceny z wystawy do zostania reproduktorem (a był już na nią zgłoszony). Musiałam więc poprosić Komisję Hodowlaną w naszym oddz. ZKwP o zgodę na wykorzystanie reproduktora bez uprawnień – dostałam ją i mogłam zrealizować swój plan. Tym sposobem, suka, która pewnie w innych hodowlach byłaby już spisana na straty (bo rodzi za mało lol), powołała na świat cudowny miot, nad którym zachwycam się dosłownie każdego ranka.
A na świat przyszły trzy szczenięta – kremowa suczka i dwa samce – czarny i kremowy. Już w pierwszej dobie życia było widać, że będą to dzieciaki bardzo jasne, ale z cudownym pigmentem. Najmniejszy – czarny chłopiec przyszedł na świat z wagą zaledwie 134 gramów, więc od początku trochę się o niego martwiliśmy i wymagał przez to wzmożonego monitoringu. Od początku jednak ładnie jadł i w kolejnych dniach bardzo dobrze zaczął przybierać na wadze. Mamy nadzieję, że finalnie nadgoni większe rodzeństwo i będzie rozwijał się prawidłowo. Oczywiście małe charciki dostały już imiona: Serendipity, Sub Focus i Sky is Not The Limit. Czekamy z niecierpliwością i niemałą ekscytacją na rozwój tego miotu. Na razie dwójka z nich zostaje pod naszą baczną obserwacją ♥