Przyszedł ten moment, kiedy stale powiększające się stado, totalnie zawładnęło nie tylko naszymi umysłami i czasem, ale również domem. W związku z tym, już na stałe zrezygnowaliśmy ze spania w pokoju, który do tej pory był naszą sypialnią i zaaranżowaliśmy w nim „sypialnię” dla charcików. To będzie doskonałe miejsce odpoczynku dla psów po zabiegach, czy starszych suczek, którym do tej pory momentami brakowało spokoju od szczeniaczkowego zgiełku (który nieprzerwanie panuje w naszym salonie). Ale także dla dziewczyn, które akurat mają cieczki.
Ponownie – o czym pisaliśmy już kiedyś – sięgnęliśmy po mebloklatki dla psów, którą są niezwykle funkcjonalne, a zarazem estetyczne i wyjątkowo bezpieczne dla charcikowych zębów i łapek. Ustawiliśmy je w rzędzie pod ścianą, a w każdej klatce ułożyliśmy wygodne legowiska. Tak powstały minipokoje w …pokoju! Klatek nie trzeba zamykać i – co warto podkreślić – nie taki był cel ich wprowadzenia do naszego domu (choć oczywistym jest, że taka opcja bardzo się momentami przydaje, choć z gruntu nie jesteśmy fanami zamykania psów klatkach). Chodziło o stworzenie wielu, bezpiecznych i relatywnie niewielkich, ale zarazem zupełnie wystarczających przestrzeni. A, że charciki uwielbiają wszelkiego rodzaju budki i kryjówki, taka aranżacja momentalnie przypadła im do gustu. Potrzebujące tego psy, mogą zaznać w nich wrażenia izolacji, zakopując się w 100% własnej norce (to nie zawsze się udaje, bo zawsze znajdzie się jakiś lokator, potrzebujący się przytulić do innego). Trudno psom żyjącym w większym stadzie, tę potrzebę zaspokoić – zwłaszcza osobnikom zróżnicowanym nie tylko pod względem wieku, ale też np. temperamentu.
Przy tej liczbie „przedziałów” i kilku norkach, w charcikowym pokoju wygodnie może przebywać około 10 psów, ale jeszcze nie zdarzyło się, by ten „apartament” był aż tak wypełniony. Na razie zagląda tam najwyżej kilka lokatorek, żeby – co też widać na zdjęciach – spokojnie spędzić czas na idealnej po spacerowych sprintach drzemce.