Jeszcze nie zdążyliśmy odespać soboty, kiedy wieczorem na świat przychodził miot Bomby, a już bardzo wczesnym, niedzielnym rankiem 14 kwietnia rozpoczął się poród Beti. Generalnie był to totalnie szalony dzień, podczas którego mieliśmy również zaplanowaną wystawę w Warszawie i wydanie do nowego domu ostatniego malucha z miotu G-2. Zupełnie nie wiem, jak to się udało, ale Beti to bardzo sprawnie rodząca suczka, więc wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsce i wszystkie zadania udało się zrealizować bezbłędnie.
Na świat przyszło aż sześć suczek, wszystkie w praktycznie identycznym, przepięknym i równomiernym kolorze, z bardzo wyrównanymi wagami urodzeniowymi – od 206 do 236 g, a na ten moment różnią je tylko drobniutkie znaczenia na piersi. Ojcem po raz pierwszy został Kotlet – prawdziwa psia osobowość. Samiec z przepiękną głową i bardzo specyficznym temperamentem – charcik niezależny, bardzo dostojny, przekonany o swojej wyższości nad wszystkimi dookoła ◡̈ Dzieciaki rozwiajają się prawidłowo, a Beti – podobnie jak poprzednio, poświęciła się im w pełni.
Nasze dziewczyny mają już imiona – tym razem postawiliśmy na japońską symbolikę. Pierwsza suczka została nazwana Konnichiwa, czyli dzień dobry, ponieważ po całej nocy czuwania, przysnęliśmy dosłownie na kilkadziesiąt minut i o 5:40 znaleźliśmy ją urodzoną, oporządzoną i przyklejoną do mamusinego sutka. Druga suczka – Kimochi – to słowo o wielu pozytywnych znaczeniach, jak troska, czy wdzięczność. Trzecia dziewczynka to Kokoro, co jest tłumaczone jako serce lub duch w sensie emocjonalnym. Kolejna siostra dostała imię Kirei, czyli śliczna, piąta z dziewczynek – Kakashi, jak postać z japońskiego anime i ostatnia suczka Kawaii, co znaczy słodki, uroczy. To ostatnie maleństwo odchowuje Bomba, aby trochę odciążyć z karmieniem Betinkę.






