Jak socjalizujemy szczenięta w hodowli, jak poprawnie zsocjalizować malucha w nowym domu, jakie zapewnić mu bodźce i jak zrobić to bezpiecznie, żeby nie przesadzić? Dzisiaj oprócz pokazania, jak to wygląda u nas, publikujemy poradnik dla nowych właścicieli naszych szczeniąt o tym, jak zadbać o dobrą socjalizację malucha po odebraniu charcika włoskiego z hodowli.
Bardzo zależy nam, aby każde nasze charcie dziecko trafiło do najlepszego domu, dlatego tak staramy się wybrać przyszłych właścicieli, aby mieć pewność, że zapewnią psu właściwe warunki rozwoju, a przede wszystkim będą mieli na to czas! Dlatego w naszych ankietach pytamy m.in o to, jak mieszkają potencjalni opiekunowie, czy jak długo nie ma ich w domu = jaką ilość czasu będą mogli poświęcić małemu charcikowi. Jednocześnie staramy się wyposażyć szczenię w jak największą liczbę doświadczeń, które procentują wraz z jego rozwojem – to część naszej „wyprawki”. Najważniejszymi umiejętnościami, jakie powinien posiadać wychodzący od nas maluch, to ufność w stosunku do ludzi i potrzeba kontaktu z człowiekiem. Dzięki temu wychowanie w nowym domu małego charcika włoskiego i jego dalsza nauka, będą znacznie prostsze.

Czym jest socjalizacja?
Socjalizacja charcika to nic innego, jak proces zapoznawania go z nowymi rzeczami (osobami, psami, miejscami, czy dźwiękami), dzięki któremu przyzwyczai się do otoczenia, w którym przyjdzie mu żyć i dzięki któremu będzie pewniejsze siebie w dorosłości. Ten proces ma wpływ na całe życie zwierzęcia i ma na celu to, aby pies czuł się komfortowo wśród ludzi, innych zwierząt i nie reagował paniką na nowości.
Jak socjalizujemy charciki w hodowli?
Socjalizacja rozpoczyna się w zasadzie już w ciąży, kiedy głaszczemy naszą ciężarną suczkę po brzuchu – przed czym czasami naprawdę ciężko się powstrzymać. Naukowo udowodniono, że płody w połowie ostatniego trymestru ciąży, stają się wrażliwe na stymulację dotykową. W zasadzie cały okres ciąży, a szczególnie druga jej część ma ogromne znaczenie. Od około 40. dnia staramy się izolować sukę od reszty stada, zapewnić jej maksymalnie komfortowe warunki i spokój. Zestresowana psia mama prawdopodobnie urodzi szczenięta, które w przyszłości mogą okazać się mniej stabilne emocjonalnie.

Kolejny etap socjalizacji zaczyna się u nas tuż po porodzie, w okresie neonatalnym. U szczeniąt funkcjonuje wówczas tylko zmysł węchu, smaku i dotyku. Małe charciki włoskie są nieustannie monitorowane, a przede wszystkim codziennie dotykane, podnoszone, ważone, całowane i głaskane, co już na tak wczesnym etapie życia, zapoznaje je z dotykiem, zapachem, obecnością człowieka, czy zabiegami pielęgnacyjnymi. Bo już kilka dni po porodzie, po raz pierwszy obcinamy szczeniakom pazurki (które swoją drogą piekielnie szybko rosną). Każdego dnia mają też zmieniane posłanie, czasem jest to pościel, czasem koce, a czasem Dry Bed, poznają więc różne faktury i materiały.

Czasami pytają o to nowi właściciele (na co uśmiechamy się pod nosem), zdarza się, że bardzo chwalą się tym niektórzy hodowcy. Mowa o stosowaniu tak zwanego ENS (Early Neurological Stimulation). To metoda opracowana przez amerykańską armię, mająca na celu poprawę wydajności przyszłych psów użytkowych (które umówmy się – nie są z reguły odchowywane w domowych warunkach). Zgodnie z programem ENS, na wczesnym etapie rozwoju, wymaga się zajmowania szczeniętami pojedynczo, podczas wykonywania serii pięciu ćwiczeń. Np. podnoszenie szczenięcia, unoszenie głowy, dotykanie między paluszkami, pozycja grzbietowa, czy stymulacja termiczna (sic!). Może jesteśmy w tym temacie ignorantami, ale to wszystko naturalnie i codziennie robimy ze szczeniętami. Nie zachodzimy do kojca raz dziennie, jedynie po to, aby wykonać ćwiczenia opisane w „protokole Pentagonu” ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Między trzecim, a czwartym tygodniem życia, kiedy otwierają się oczy i uszy, a u szczeniąt zaczyna dominować ciekawość i eksploracja, przenosimy nasze maluchy z „porodówki”, czyli ustronnego miejsca w zamkniętym pokoju, do salonu, gdzie tętni życie i gdzie małe charciki włoskie mają do dyspozycji duży kojec i możliwość obserwacji otoczenia. To tutaj poznają nowe dźwięki – nasze głośne rozmowy, muzykę, odkurzacz, zmywarkę, odgłosy gotowania, domofonu, czy telewizora.
To wszystko może wydawać się śmieszne, ale trzeba sobie zdać sprawę, że naprawdę istnieje multum hodowli, które trzymają szczenięta w przysłowiowej „piwnicy”, albo w kojcach poza domem (często dotyczy to dużych ras). Przez to psy są zupełnie pozbawione „domowych” bodźców, a to jest ekstremalnie złe dla ich późniejszego, prawidłowego funkcjonowania w świecie człowieka. Podczas tych wielu lat obycia w kynologicznej rzeczywistości słyszeliśmy i widzieliśmy już naprawdę przeróżne sytuacje – np. totalnie dzikie szczeniaki nie dające się dotknąć, czy takie, które w wieku 8 tygodni nie potrafiły normalnie chodzić, o bieganiu nawet nie wspominając.

Między czwartym, a piątym tygodniem życia maluchy chętnie poznają inne charciki i wchodzą z nimi w pierwsze interakcje. Tworzą się też kontakty w obrębie rodziny – szczenięta zaczynają bawić się z rodzeństwem, warczeć i podgryzać, próbując ustalić między sobą hierarchię. Wskutek wyostrzenia zmysłów robią się niezwykle aktywne i wtedy ich rozwój nabiera niesamowitego tempa. W kojcu mają wiele atrakcji, którymi są zawsze bardzo zainteresowane – pluszaki, grzechotki, pozytywki, maty z wypustkami do poznawania różnych nawierzchni, czy matę edukacyjną z wiszącymi zabawkami.

Przez ten cały czas oczywiście niezwykle ważna jest rola matki miotu, która uczy szczenięta podporządkowania, sposobu psiej komunikacji, czy np. karci maluchy za zbyt odważne zabawy. Łapiąc szczenię za szyję, przytrzymuje je przy ziemi, ignorując przy tym wyrywanie, czy płacz i puszcza dopiero, kiedy jej psie dziecko się uspokoi. To niezwykle ważne lekcje, których nie udzieli maluszkom człowiek, dlatego nigdy w to nie ingerujemy. Wylizywanie przez matkę uczy szczeniaki zachowań pasywnych, a np. lizanie suce pyska przez szczenięta, to atawizm, który w dorosłym życiu jest procedurą witania się i unikania konfliktu. Nigdy nie izolujemy też małych charcików od reszty psów – nasze szczenięta wychowują się w dużym stadzie, które również uczy je określonych psich zachowań – np. warczenia, czy kłapania zębami, jeśli któryś starszy pies czegoś sobie nie życzy. W tym wieku obserwujemy też u małych charcików włoskich pierwsze zachowania o charakterze łowieckim – wypatrywanie zdobyczy, skradanie się, atak na pluszaka i potrząsanie nim ☺︎

Kolejny etap u nas zaczyna się około 5-6 tygodnia życia i twa w zasadzie do momentu wyjścia do nowego domu. Jest to już okres socjalizacji wtórnej, którą określa się jako budowanie więzi oraz nabywanie zdolności do funkcjonowania w ludzkim świecie. I znowu – izolowanie na tym etapie szczeniąt, ogranicza ich rozwój i zdolność przystosowania się do życia z człowiekiem. Dlatego zaczynamy wtedy nasze dzieciaki trzymać luzem na domu (zamykamy je tylko na noc) oraz traktować jak pełnoprawnych członków stada. Śmiejemy się czasem, że mamy wybitnie „patchworkową” rodzinkę, bo momentami w jednym legowisku śpią psy i szczeniaki w różnym wieku, z zupełnie różnych miotów.

Odważniejsze charciki, które mieszczą się jeszcze wtedy między szczebelkami bramki odgradzającej salon od przedpokoju, zaczynają zwiedzać resztę domu – pokoje, pralnię, łazienkę. Pozwalamy im na to, a wręcz je do tego zachęcamy. Zapoznajemy je również ze światem zewnętrznym – wychodzą na ogród z resztą psów, poznają trawę, kamyki, dźwięk kosiarki, samochodów, czy szczekających na wsi psów. Ćwiczymy też pierwsze przywołanie – uczymy reakcji na cmokanie i podążanie za nami w ogrodzie. Swoja drogą to niesamowity widok, kiedy cała banda maluszków biegnie za człowiekiem.

W siódmym tygodniu życia małe charciki włoskie odwiedzają miasto i poznają jazdę samochodem – na szczepienia, badanie oczu, serca, czy na przegląd hodowlany. Tych wyjazdów jest co najmniej kilka i trwają nawet po półtorej godziny (tyle czasu zajmuje nam w ciagu dnia dojazd do Warszawy w jedną stronę). Wtedy też są dotykane przez obcych ludzi, w nowych miejscach i przeżywają różne, niecodzienne sytuacje – np. świecenie w oczy urządzeniem do badania wzroku, czy potrzebę cierpliwego poddania się badaniu USG serca. Maluchy uczą się też spokojnego stania na stoliku, choćby podczas robienia im pierwszych zdjeć w „stojce”. Zapoznajemy też nasze szczenięta z dużymi chartami, które u nas mieszkają, dzięki czemu nasze charciki z reguły nie boją się większych psów. W naszym domu zaczynają pojawiać się liczni goście, którzy zabawiają i tulą maluchy, a one pchają się na kolana, na zasadzie kto pierwszy ten lepszy.

Najtrudniejszy i pełen wyzwań jest naszym zdaniem czas między 9., a 11. tygodniem życia, kiedy szczenięta są już bardzo, bardzo aktywne i zaczynają stanowić same dla siebie zagrożenie. Ich zabawy stają się wtedy bardzo intensywne i nierzadko maluch trafia do nowego domu ze strupami, albo ranami po bitwach z rodzeństwem – dlatego jest to najwyższy czas na opuszczenie hodowli. Ciężko też zapanować nad większą ekipą, która rzuca się na nogi, gryzie po łydkach, a nawet zbiorowo potrafi zerwać ze ściany tapetę. Staramy się wtedy po prostu zmęczyć charciki zabawami w ogrodzie – np. rozrzucamy im na matach smaczki. Coś w stylu „nosework’u”, spędzanie czasu na słońcu i powietrzu, czy szalone ganianki potrafią je nad wyraz zaangażować i umordować ☺︎ Zauważyliśmy też, że dotąd odważne i ciekawskie szczenięta, zaczynają być bardziej ostrożne wobec nowości i pojawia się u nich strach – jest to normalny etap psiego rozwoju. Bywa, że goście w naszym domu, którzy początkowo byli obskakiwani przez maluchy, mogą okazać się już mniej atrakcyjni, a małe charciki włoskie traktują ich już z większą rezerwą. Oczywiście to wszystko o czym tu piszemy jest dużo trudniejsze jesienią i zimą, dlatego staramy się, żeby jednak większość miotów przychodziła u nas na świat wiosną.

W tym wieku każde negatywne doświadczenie, zostaje zapamiętane przez psa już na zawsze. Dlatego ze szczenięciem, które wychodzi wtedy już zwykle do nowego domu, trzeba postępować bardzo ostrożnie. Ponieważ mieszkamy na wsi i nie mamy możliwości eksponowania szczeniaczków na naturalne, miejskie odgłosy, w tym wieku puszczamy im z youtuba filmiki – dźwięki klaksonu, syren, fajerwerków, czy odgłosy miasta i autostrady. Bawimy się z nimi wtedy, wywołując pozytywne skojarzenia i oczywiście obserwujemy ich reakcje. Na tym etapie życia, staramy się też traktować maluchy bardziej indywidualnie. To ułatwia późniejszą rozłąkę z matką. Szczenięta, które mieszkają z nami dłużej – nawet 4 miesiące – bo np. wyjeżdżają poza granice kraju (i wymagają dodatkowych szczepień), zabieramy z resztą psów, na spacery poza domem.

Socjalizacja charcika włoskiego w nowym domu
W tym krótkim czasie, kiedy szczenięta przebywają w hodowli, nie jesteśmy w stanie nauczyć psa wszystkiego (a tym bardziej tego utrwalić). Dlatego nowy właściciel powinien kontynuować pracę hodowcy, bo to zdecydowanie nie jest jej koniec. Tak zwane okno socjalizacyjne u szczeniąt jest otwarte do około 16. tygodnia życia (mamy wrażenie, że u charcików znacznie dłużej). Jednocześnie maluch, który zmienia dom doznaje niemałego szoku, bo dla niego w tym dniu zmienia się dosłownie wszystko. Nie ma rodzeństwa, psiej matki, ludzi, którzy dotąd się nim opiekowali. Są zupełnie nowe zapachy, dźwięki, totalnie nowa przestrzeń, więc nic dziwnego, że mały charcik włoski może momentami czuć się zagubiony. W tym czasie ciekawość jest jednak u psa na tyle duża, że właśnie wtedy najlepiej zapoznawać go z nowymi bodźcami. Dlatego należy pracować ze szczenięciem – wprowadzić mnogość i różnorodność bodźców, które powinny się kojarzyć psu pozytywnie. Wszystko co maluszek wtedy pozna, zostanie z nim już na zawsze. Każdy pies ma jednak inną osobowość, dlatego do sposobu i tempa socjalizacji trzeba podejść indywidualnie. Ważnym jest również, aby używać nagród (smaczków, pochwał), a nigdy kar.
Zauważamy też nierzadko, że po zmianie domu (z hodowli na ten docelowy), maluchy często diametralnie zmieniają swoją postawę wobec świata. Te superodważne i dominujące trochę się wycofują, a te dotychczas nieco mniej przebojowe, stają się gwiazdorami. Dzieje się tak dlatego, że te pierwsze, otoczone dotąd uległą „widownią” nagle nie mają kim rządzić. A te drugie, w hodowli zdominowane przez rodzeństwo, kwitną bez presji silniejszego otoczenia, będąc jednocześnie w centrum uwagi swoich nowych opiekunów.

Z czym warto oswajać charcika w nowym miejscu?
- z ludźmi w różnym wieku, którzy różnie wyglądają (np. człowiek w nakryciu głowy lub z parasolem), dawajmy naszego charcika do głaskania obcym ludziom, dzieciom. Panujmy jednak nad tym, aby nie stawiać psa w niekomfortowej sytuacji. Jeśli spotkana osoba wykazuje chęć przywitania się z naszym charcikiem, może go pogłaskać, ale to my musimy zwracać uwagę na to, czy pies czuje się z tym dobrze.
- oczywiście z innymi psami i innymi zwierzętami, ale bardzo ostrożnie. Socjalizując szczenię musimy dać mu możliwość obcowania z innymi psami, ale to my decydujmy o rodzaju tych kontaktów i ściśle je monitorujmy. Starajmy się wybierać delikatne i spokojne psy, które nie będą polować na naszego charcika. Zwracajmy też uwagę na właścicieli. Czy są na tyle świadomi, żeby odpowiednio zareagować, jeśli zabawa ich psa pójdzie w złym kierunku. Uważajmy też na koty, które mogą sobie nie życzyć kontaktu z psem i najzwyczajniej w świecie zrobić mu pazurem krzywdę. Dobrym pomysłem na socjalizację może być psie przedszkole, gdzie w jednej grupie będą same szczenięta, a ćwiczenia będą się odbywać pod okiem doświadczonego trenera.
- z nowymi miejscami – zabierajmy psa na głośny dworzec, do galerii handlowej, kawiarni, czy do sklepu zoologicznego.
- ze środkami komunikacji miejskiej, jeśli mamy w przyszłości zamiar z nich korzystać. Pojedźmy z charcikiem w podróż autobusem, pociągiem, czy tramwajem.
- z nauką sztuczek – to świetna okazja, aby nawiązać więź ze swoim charcikiem włoskim. Zwykle oprócz kilku prób u nas, naukę chodzenia na smyczy zostawiamy nowym właścicielom. To ćwiczenie, które doskonale bowiem buduje więź i zaufanie do opiekuna.

Socjalizacja charcika – czego na pewno nie robić
- nie wolno nagradzać strachu i jak mówimy w psim środowisku – „ojojać” szczeniaka. Jeśli charcik się boi, albo panikuje, a my go przytulamy, głaszczemy, pocieszamy albo mówimy pieszczotliwym tonem, utrwalamy w ten sposób niepożądane zachowania, bo pies czuje się za nie nagradzany. Lepiej więc szczenię zachęcać do przełamania strachu i nie robić niczego na siłę. Tempo rozwoju każdego malucha jest inne, dlatego nigdy nie powinno się go na siłę zmuszać do czegoś, z czym czuje się niekomfortowo. Jeśli nauka się nie udaje, trzeba do niej wrócić ponownie, po prostu innym razem.
- trzeba uważać na przebodźcowanie! Nie zasypujmy szczenięcia nowościami. Czasami charcik potrzebuje czasu, żeby zapoznać się z otoczeniem i przetrawić nową sytuację.
- nie można się poddawać, socjalizacja charcika włoskiego to proces, podczas którego trzeba być bardzo cierpliwym. Zachowania nie utrwalają się po jednej próbie. Nawet jeśli mały charcik będzie się czegoś bał, kolejnym razem ta sama sytuacja będzie dla niego już dużo łatwiejsza.
Z czym najczęściej mają problem nowi właściciele?
- oczywiście z nauką czystości, która u charcików trwa bardzo długo – poświeciliśmy temu odrębny artykuł, który warto przeczytać, choćby ze względu na wypowiedzi właścicieli charcików włoskich.
- z niechęcią do spacerów – czasem zdarza się, że szczenię zapiera się na smyczy i po prostu nie chce wychodzić na zewnątrz. Może mieć to różne podłoże – strach, nuda na spacerach, a nawet brzydka pogoda.
- z lękiem separacyjnym – dlatego zostawanie samemu na minutę, dwie trzeba ćwiczyć od samego początku.
- ze zjadaniem śmieci, własnych odchodów lub odchodów innych zwierząt. To u chartów niestety dość często się zdarza, a charciki włoskie są okropnymi śmieciarzami – temu również poświęcimy jednak osobny tekst.

Kwarantanna poszczepienna vs socjalizacja charcika
O tym dylemacie pisaliśmy już w tekście o przygotowaniu się na przyjęcie charcika w nowym domu. Oczywiście ostateczna decyzja będzie należała do opiekuna psa, jednak my zawsze będziemy namawiać do rozpoczęcia socjalizacji jak najszybciej. Szczenięta wychodzą z naszej hodowli po dwóch szczepieniach, a ryzyko zarażenia się jedną z chorób zakaźnych jest naprawdę znikome, w przeciwieństwie do ryzyka wystąpienia luk w socjalizacji. Według Amerykańskiego Stowarzyszenia Weterynarii głównym powodem usypiania psów do 3. roku życia, są problemy behawioralne, a nie choroby zakaźne. Zachowując więc bezpieczeństwo, unikając nieznanych psów i osiedlowych „sikalni” traktujmy naszego charcika normalnie i zabierajmy wszędzie, gdzie się da.

Czym jest Złota dwunastka Margaret Hughes?
Złota dwunastka to program, którego założeniem jest sprawne przeprowadzenie socjalizacji u szczenięcia. A zakłada, że w okresie socjalizacji szczenię powinno:
1. Chodzić po co najmniej 12 różnych powierzchniach (trawa, piasek, płytki, etc.)
2. Bawić się co najmniej 12 różnymi przedmiotami (piłka, maskotka, gryzak, etc.)
3. Poznać co najmniej 12 różnych miejsc (autobus, gabinet vet., ogród, etc.)
4. Zapoznać się z co najmniej 12 różnymi osobami (dziećmi, kobietą, mężczyzną, etc.)
5. Poznać co najmniej 12 różnych odgłosów (odkurzacz, syreny, muzyka, suszarka, etc.)
6. Poznać co najmniej 12 szybko poruszających się obiektów (samochód, deskorolka, etc.)
7. Podołać co najmniej 12 różnym wyzwaniom (przechodzenie przez tunel, pływanie, schody, etc.)
8. Być dotykanym na co najmniej 12 sposobów (branie na ręce, drapanie, zaglądanie do ucha, etc.)
9. Jeść z co najmniej 12 różnych pojemników (miska metalowa, plastikowa, kong, etc.)
10. Jeść w co najmniej 12 różnych miejscach (na podwórku, w kuchni, u znajomych, etc.)
11. Bawić się z co najmniej 12 różnymi zwierzętami (psami dorosłymi, szczeniętami, etc.)
12. Zostać co najmniej 12 razy samemu.

Wiele razy w powyższym tekście wspominałam, że do wielu spraw należy podchodzić indywidualnie, więc podkreślę to raz jeszcze, w podsumowaniu. Wśród psów, podobnie jak wśród ludzi, zdarzają się osobniki bardziej otwarte lub trochę wycofane i takie już po prostu są z natury. Socjalizacja charcika może wiele zmienić, ale nigdy z dnia na dzień i nigdy na siłę. To, co szczególnie warto zapamiętać, dotyczy głównie determinacji i cierpliwości, kluczowej przecież w tak wielu dziedzinach ludzko-psiego życia. Rozumiejąc opisane wyżej procesy można działać bardziej efektywnie, z korzyścią zarówno dla malucha, jak i dla samego siebie.
