Szczęśliwa siódemka

Blisko tydzień temu, we wtorkowy poranek 15 kwietnia, urodził się nasz miot Z-3. Wydawało się, że to będzie poród jak większość, że trochę się naklęczymy przy kojcu, trochę się naczekamy, pomartwimy, czy wszystko ok, a potem padniemy ze zmęczenia. I owszem – spaliśmy mało. Ostateczne czuwanie, kiedy poród może zacząć się w każdym momencie, trwało w nieskończoność. Trafiliśmy na chyba najdłuższy spadek temperatury u suki przed porodem, jaki kiedykolwiek do tej pory zaliczyliśmy. Przez ponad dobę termometr pokazywał od 36,3 do 36,6 °C, a my przez cały ten czas byliśmy w blokach startowych. Samo „rodzenie” natomiast trwało zaledwie trzy godziny i był to jeden z najprzyjemniejszych porodów ever. Pierwsza szóstka pojawiła się bez jednego jęknięcia, jak z taśmy produkcyjnej – dokładnie w półtorej godziny. Potem Abra zarządziła przerwę i najdłużej trwało oczekiwanie na ostatniego malucha – zasłużony odpoczynek dla mamusi, a dla nas bardzo potrzebne zwolnienie tempa.

Na świat przyszły żywotne, silne i bardzo równe szczenięta, jakby ulepione z tej samej materii – dwie kremowe i dwie czarne suczki oraz trzech kremowych samców, o wagach urodzeniowych od 200 do 235 gramów – czyli dokładnie tyle, ile chce się zobaczyć, ważąc charcikowego noworodka. Żadnych niespodzianek, żadnych skrajności, ten miot wygląda, jakby był zrobiony według idealnego przepisu.

Te dzieciaki, to znowu kombinacja naprawdę wspaniałych temperamentów. Po stronie ojca mamy Ciastonia – psa, którego znają wszyscy, którzy śledzą nasze charcikowe życie. Naszego ukochanego chłopaka – samca o przepięknych liniach, eleganckiej sylwetce, doskonałej szacie i pięknej głowie. Jeszcze bardzo młody, a już niesamowicie doceniony przez sędziów. To m.in. Międzynarodowy Champion Piękności Młodzieży i Top Charcik zeszłorocznego rankingu wystawowego. Samiec wyjątkowo inteligentny, bystry, o wymarzonym charakterze, typ, który myśli, rozumie i współpracuje. Do tego niesie w sobie geny wielu naszych najcenniejszych psów – nic w nim nie jest przypadkowe.

Połączenie go z najspokojniejszą suczką w naszym stadzie – Abrą, pozwala nam podejrzewać, że dzieci tej pary również będą fantastycznymi charcikami. Abruzzi to nasza specjalistka od spokoju. Suczka bardzo łagodna i zrównoważona. W stadzie często pozostaje gdzieś z boku, ale wystarczy się jej przyjrzeć i lepiej poznać, żeby zrozumieć, że to nie jest wycofanie. Abra to po prostu cicha i delikatna suka, która nie wchodzi w konflikty, nie rozkręca się bez potrzeby. Nigdy nie leci na hura, nie dramatyzuje, nie szczeka, tylko patrzy, myśli i analizuje. Dla nas jest wzorem równowagi.

Na razie doglądamy maluchów, ważymy, tulimy, obserwujemy i cieszymy się, że wszystko gra. Szczenięta rozwijają się książkowo, a my z ogromnym zainteresowaniem patrzymy, jak rosną. Już za chwilę, już za momencik czeka nas prawdziwe puppy heaven hell,. Maluchy oczywiście dostały już imiona i w kolejności urodzenia mamy:



4:40 – Z’moothie – pierwszy, kremowy niedźwiadek, który wygląda jakby wyskoczył z blendera pełnego jogurtu i bitej śmietany. Podczas ostatniej godziny czuwania, zostawiliśmy mamę dosłownie na kilka chwil samą no i… prawie przegapiliśmy moment jego porodu.



4:50 – Zazou’ille – dziewczynka wyglądająca, jak puszysta, mleczna pianka we francuskim deserze. Jej imię to nawiązanie do stylu zazou, który łączył elegancję, bunt i potrzebę wyrażenia siebie, mimo szarówki tamtych czasów. Liczymy na to, że będzie nosić kolorowe ubranka i neonowe obroże xd



5:16 – Zetha’mine – czarna szata i trójkątne znaczenie na piersi – jej imię brzmi, jak tajemnicza mikstura z laboratorium, która istnieje tylko w grach RPG. Gdyby była związkiem chemicznym, miałaby pewnie napisane w ulotce: „pobudza ośrodek przyjemności, silnie uzależnia, nie występuje w naturze, chyba że w formie charcika.”



5:39 – Zonda’pella – ona nie przyszła, ona wypadła na świat z hukiem, jak Pagani z silnikiem V12. Najczarniejsza, najmniejsza i najgłośniejsza. Ma przepiękną główkę i cudownie lśniący włos – to zdecydowanie luksusowa edycja z opcją turbo.



5:50 – Z’plendid – piąte urodzone szczenię, drugi i zarazem najmniejszy samiec z całej trójki. Dostał imię w stylu „oj mam to coś”. Splendid z ang. oznacza coś „wspaniałego”, „doskonałego”.



6:11 – Z’pectacular – piesek z efektem WOW – największa waga urodzeniowa wśród samców i jednocześnie o ton ciemniejszy kolor szaty, niż rodzeństwo. Ma w sobie ogrom spokoju, a swoją pierwszą sesję zdjęciową, niczym niewzruszony, przespał mi na dłoni.



7:48 – Z’ublime – ostatnia suczka, na koniec, z tych, co nie muszą się spieszyć, bo i tak zostaną zapamiętane. Czekaliśmy na nią ponad półtorej godziny i tu znowu na pomoc przyszedł nasz domowy aparat USG, dzięki czemu wiedzieliśmy, że w środku mamusinego brzucha bije jeszcze jedno serduszko.