Za nami dni pełne wrażeń, bo szczenięta miały grafik napięty jak guma w majtkach. Szczepienia, badania serca, wyjazdy, goście. A potem weszliśmy na jeszcze wyższy level, bo kumulacja odbyła się w weekend. W sobotę dziewiątka najstarszych maluchów – dwaj chłopcy z miotu W-3 i komplet dzieciaków Z-3 – znów zawitała na matach puppy jogi. No, to była niezła logistyka i znowu było małe puppy rodeo – zabawy, wygibasy i przytulasy. Dla szczeniąt to świetna okazja, żeby oswoić się z nowym miejscem i przestrzenią, nowymi dźwiękami, zapachami i co najważniejsze – z obcymi ludźmi w hurtowej ilości.
A odpowiednia socjalizacja szczeniąt, to coś, o co bardzo dbamy. Zwłaszcza te maluchy, które z różnych powodów zostają z nami dłużej – one potrzebują dodatkowych bodźców, bo świat nie kończy się na własnym ogrodzie i znanej kanapie. Dlatego w niedzielę dwóch najstarszych chłopaków pojechało z nami na festiwal foodtrucków. Spisali się fantastycznie. Ciekawscy, spokojni i otwarci. Rowerzyści, dzieciaki, inne psy, głośna muzyka, tłum ludzi, zapach jedzenia, a oni? Zero stresu. Po wszystkim padli jak muchy i nie ruszali się do wieczora. Zasłużony reset po turbo weekendzie. A my padliśmy razem z nimi, ale z dumą, że wychowaliśmy takie fajne charciki.














