WIELKIE HODOWLE ŚWIATA – Springinsfeld

Dzisiaj chcemy zachęcić Was do przeczytania artykułu o jednej z najważniejszych hodowli charcików włoskich na świecie. Przez długie lata swojej działalności Springinsfeld zdobyła ogromne uznanie na międzynarodowej arenie, stając się synonimem wysokiej jakości i zaangażowania w hodowlę charcików włoskich, wywierając jednocześnie ogromny wpływ na odbudowę rasy. Artykuł ukazał się ponad 30 lat temu w magazynie PIES, a napisała go Pani Grażyna Pindera – jedna z pierwszych hodowczyń tej rasy w Polsce (hod. All’italica).

W naszych wydawnictwach wspomnienia poświęcone hodowcom należą niestety do rzadkości, dlatego ucieszyło mnie, że PIES wzbogacił się o rubrykę WIELKIE HODOWLE SWIATA. Chciałabym zapoznać czytelników z hodowlą, która dawno odeszła już do przeszłości – hodowlą, w której ostatni miot urodził się niemal dwadzieścia lat temu. Sądzę, że Pani Pia Pfleger z jej charcikami włoskimi Springinsfeld nie może zostać pominięta, gdy wspominać będziemy hodowców w historii kynologii największych. Myślę również, że przypomnienie charcików Springinsfeld jest najlepszą formą złożenia hołdu pamięci przed zbliżającą się dwudziestą rocznicą śmierci najwybitniejszej wśród hodowców tej rasy – Pani Pia Pfleger z Austrii.

Znaczenia psów Springinsfeld w historii hodowli charcików przecenić nie można, lecz aby to znaczenie ocenić – trzeba poznać nieco faktów związanych z historią tej rasy. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że w rodowodzie niemal każdego charcika na świecie znajdziemy psy Springinsfeld. Oglądając te rodowody odnosi się wrażenie, że w hodowli pani Pfle­ger przez lata rodziły się nieskończone ilości szczeniąt. To wrażenie jest jednak całkowicie błędne, bowiem w hodowli Springinsfeld urodziło się zaledwie 355 charcików. Rocznie przez ponad czterdzieści lat rodziło się tylko kilka, średnio około ośmiu szczeniąt. Liczba ta wydaje się wręcz niewiarygodna w zestawieniu z liczbą Springinsfeld’ów, których imiona znajdujemy w rodowodach dzisiejszych charcików. W rodowodach ostatniego miotu Springinsfeld stale, przez dwanaście pokoleń znaleźć można przydomek hodowli, aż do imion charcików z pierw­szego miotu urodzonego w czerwcu 1931 roku. Do tego czasu w austriackich księgach hodowlanych zarejestrowano zaledwie 4 psy tej rasy, a pierwsze szczenię Springinsfeld wpisane zostało pod numerem OHZB Wsp 5.

Od początku XX wieku charcik włoski płacił za modę z ubiegłego stulecia najwyższą cenę – rasa po prostu wymierała. Lata dążeń do uzyskania niesłychanie delikatnych i maleńkich piesków, tak lubianych i popularnych w dziewiętnastowiecznych salonach, dawały rozpaczliwe wyniki. W znacznej mierze przyczynili się do tego hodowcy i miłośnicy tej rasy na Wyspach Brytyjskich. Właśnie tam przez co najmniej ostatnich dwieście lat charciki były ulubieńcami rodziny królewskiej i arystokracji. Jak pisze Anet­te Oliver, właścicielka znanej, angielskiej hodowli Dairylane, koneksje tej rasy z rodzinami panującymi w Anglii sięgają czasów Tudorów, a pierwszym miłośnikiem małych chartów był Henryk VII (1485- 1509).

Na kontynencie charciki były ozdobą królewskich komnat jeszcze wcześniej, nasza historia również dostarcza tego dowodów. Do dziś oglądać można małego charta na sarkofagu Jadwigi, spoczywa u jej stóp towarzysząc królowej, jak za życia. Psy te przez wieki towarzyszyły największym władcom.

W pięknym parku pałacu Sanssouci w Poczdamie obejrzeć można groby ulubieńców Fryderyka II Wielkiego (1712-1786), którego ostatniej woli, aby pochowano go wśród jego ukochanych charcików, sprzeciwiła się dworska etykieta. W historii tej rasy tych wielkich, znanych z historii postaci jest tak dużo, że nie czas tu wspominać wszystkich, którzy te małe charty ukochali najbardziej. Nie można jednak pominąć, owianej mitem tajemnicy, ostatniej królowej Egiptu Kleopatry VII – to ona, jak głoszą legendy, przywieźć miała do Rzymu w darze Cezarowi małe charty – swoich faworytów.

Te małe charty, o czym niestety zapomniano pod koniec XIX wieku, przede wszystkim były chartami – to zawsze podkreślała ich nazwa i tak jest przecież do dziś. Po włosku rasa nazywa­na jest małym chartem włoskim (Piccolo Levriero Italiano – standard F.C.I. 200/30.03.1992/F) i tak brzmi ofi­cjalna nazwa tej rasy. W innych językach romańskich charciki nazy­wane są po prostu włoskimi char­tami (np. hiszp. galgo italiano), a we Francji zgodnie z oficjalną włoską nazwą – le petit Levrier Italien. Tu dawniej małe charty nazywano levron, a dziś o charcikach mówi się zwykle Ievrette lub Ievrette d’Italie, chociaż wyraz levrette oznacza charcicę. Lewretką nazywają charci­ka włoskiego Rosjanie. Po angielsku natomiast charcik nazywany jest włoskim Greyhoundem (Italian Greyhound), co łączy nazwę tej rasy z najbardziej charakterystycznym z angielskich chartów. Niektórzy uważają ze niemieckie Windspiel (niem. der Wind – wiatr, das Spiel – gra,  zabawa) tłumaczone, jako …igraszka wiatru – najlepiej oddaje charakter tej rasy. […]

W każdym razie bez względu na to jak je nazywano – małe charty przez kilkanaście wieków były ozdobą pałaców i dworów całej Europy. Większe egzemplarze zwykle trafiały na polowania, a mniejsze spędzały czas wśród przepychu najwspanialszych komnat i ogrodów. W XVIII i XIX wieku, gdy moda nakazywała angiel­skiej arystokracji spędzać zi­my w Italii, często przywożono­ na Wyspy Brytyjskie małe charty z Włoch. Psy włoskie były jednak znacznie większe, niż najbardziej cenione w angielskich salonach maleństwa – ważyły nawet do ośmiu kilogramów. Przypomnę, że w obowiązującym wzorcu F.C.I., maksymalna waga psów tej rasy określona jest na 5 kg. Psy włoskie doskonale radziły sobie polując na króliki, były zdro­we, żywotne i często osiągały wiek nawet dwudziestu lat. Jednak hodowcy prowadzili selekcję, do hodowli używano tylko najmniejszych zwierząt i konsekwentnie stosowano w łączeniach bardzo bliskie pokrewieństwo. Celowo i z determinacją hodowano psy możliwie najmniejsze – tego bowiem wymagała panująca moda.

Obraz – Samuel John Carter English, 1835-1892 An Italian Greyhound on a Chair

Co prawda istniały w Anglii hodowle, w których hodowano charciki większe, świadczą o tym zachowane do dziś ogłoszenia z Kennel News, jak na przykład to zamieszczone w 1909 roku: Two Italian Greyhounds for sale, 12 and 14 lbs each, each to good home (oferowano więc do sprzedaży charciki ważące około 6 i 7 kg). Ta­kim charcikiem o wadze prawie 6 kg był słynny JACK – ostoja znanej pod koniec XIX wieku hodowli pani H.M. Macken­zie. Rodzice jego pochodzili z Włoch, oj­ciec z powodzeniem polował na króliki – sam JACK dożył 18 lat. Niestety pani Mackenzie nie oparła się modzie, słynna championka jej hodowli Dido, wnuczka JACK’a ważyła nieco ponad 2,5 kg, a jej rodzice byli rodzeństwem. Anette Oliver wspominając charciki z końca XIX wieku podaje, że wśród najbardziej znanych angielskich championów były psy o wadze tylko 1,5 kg, a niektórzy hodowcy szczycili się tym, że ich psy nie przekraczają 2,5 kg. Ten etap hodowli rasy bodaj najlepiej podsumowuje Lilian S.Barber, hodu­jąca charciki w U.S.A.

Końcowy rezultat pozostawiał wiele do życzenia, zmniejszenie żywotności i płodności, rozdelikacenie, wyraźne cechy degeneracji, wyłupiaste oczy, okrągłe głowy, delikatne szczęki z bardzo marnym uzębieniem. Mikroskopijne wręcz pieski były zbyt delikatne, drżały i dygotały bez przyczyny. W końcu doprowadzono rasę do całkowitej degeneracji i upadku.

Również u nas w kraju charcik był w ubiegłym wieku rasą doskonale zna­ną. Stanislaw Rewieński w ostatnich la­tach XIX wieku pisał o nim:

Charcik bu­dową swoją zupełnie przypomina charta o gładkiej sierści. Te same wysmukłe kształty, cienki wydłużony pyszczek, delikatne cienkie łapki, bardzo zgrabna szyjka, krzyż podniosły, jakby zgarbiony, ogon cienki, nisko osadzo­ny…Nawet latem drżą ciągle, co zdaje się po­chodzić z naczułości nerwowej, będącej skut­kiem sztucznej, prawdopodobnie 'samej w so­bie’ hodowli… Dawniej bardzo lubione, dzisiaj straciły na wziętości… Być może wszakże po niejakiem czasie pieski te staną się znów mod­nemi.

Charciki znane były u nas w okre­sie międzywojennym, w swoich książkach wspomina o nich T.Mann, jednak trudno dziś ocenić, które z jego informacji dotyczą whippeta, a które charcika.

W pierwszych latach dwudziestego wieku angielski Kennel Club rejestrował rocznie zaledwie po kilka charcików. W 1919 roku nie zarejestrowano już ani jednego psa tej rasy, mimo tego, ze od kilku lat na Wyspach trwały dyskusje, jak uchronić rasę przed zagładą. Podobnie było we Włoszech i we Francji, gdzie rasa małych chartów została niemal całkowicie zapomniana. W Niemczech na przełomie naszego wieku charciki uważano za rasę karłowatą, a dążeniem hodowców było uzyskanie egzemplarzy o wadze nieprzekraczającej 2 kg. Tu niedoścignionym wzorem charcika była maleńka BICHE, ukochana charciczka Fryderyka Wielkie­go.

Jednak na szczęście jeszcze przed pierwszą wojną światową, rasą która coraz wyraźniej wymierała – zainteresowali się miłośnicy chartów. Wiele lat później, gdy charciki Springinsfeld znane były już na całym świecie Pia Pfleger pisała, że pierwszy impuls odnowy i ratowania tej rasy pojawił się właśnie w Niemczech, wśród hodowców chartów. W wyniku ich działań już w 1910 roku charciki opuściły kluby ras karłowatych i znalazły się w klubie zrzeszającym miłośników chartów. Coraz częściej w niemiec­kich księgach hodowlanych, w rodowodach charcików pojawiała się adnotacja Whippet ab­stammung wskazująca, że właśnie krwią whippe­ta ratowano charciki przed zagładą. Nie można się temu dziwić, przecież wcześniej w powstaniu whippeta znaczną rolę odegrały właśnie małe charty przywożone do Anglii z Włoch i Francji.

Ze wspomnień włoskiego hrabiego Ca­vallini, który w latach dwudziestych rozpoczął hodowlę charcików wiemy, że rasa ta niemal całkowicie w Italii wymarła. W latach 1923-27 hrabia Cavallini wła­śnie z Niemiec zakupił 18 charcików, które stały się bazą hodowli di Solcio – pierwszej z włoskich hodowli tego stule­cia. Hodowla ta po śmierci hrabiego była nadal prowadzona przez jego małżonkę. W 1930 roku powstała kolejna hodowla di Peltrengo hrabiny Montecuccoli degli Erri również w oparciu o dwa charciki importowane z Niemiec. Z hodowlą tą, jak i z innymi włoskimi hodowlami które powstały dopiero po wojnie, współpracowała przez lata Pia Pfleger.

We włoskich księgach hodowlanych w latach 1926-27 zarejestrowano tylko 45 charcików, przy czym zaledwie połowa z nich urodziła się we Włoszech, jak podaje M.L. Incon­tri, która jako hodowca tej rasy ceniona jest nie mniej niż Pia Pfleger. Jednak wte­dy, gdy w hodowli del Calcione M.L. ln­contri rodziły się pierwsze mioty – Sprin­ginsfeld’ y znane były już na całym świecie. Marchesa Maria Luisa Lotteringhi della Stufa Incontri poświęciła hodowli charcików czterdzieści lat, zmarła w ubiegłym roku – wśród miłośników charcików jest postacią wielce szanowaną. Do ostatnich dni wystawiała swoje charciki i jeszcze w 1990 roku na wystawie we Flo­rencji jej parę charcików del Calcione uznano za najlepszą parę wystawy. Te ostatnie zwycięstwa markizy Incontri opisała towarzysząca jej na wystawie L.J. Leschin od dziecka związana z charcika­mi hodowanymi w USA przez jej matkę. Jednak do dziś – mimo starań M.L. Incon­tri – charciki włoskie są nadal nieliczne w kraju, który uznaje się za ich ojczyznę.

W AngIii w roku 1930 zarejestrowano 11, rok później 13 psów tej rasy. We Francji w latach 1933-39 odnotowano w księgach hodowlanych ogółem 50 charcików, a więc rejestrowano zaledwie po kilka sztuk rocznie. Choć Ame­rican Kennel Club zarejestrował pierwszego charcika w 1886 roku, psów tej rasy w latach trzydziestych w Stanach Zjednoczonych praktycznie nie hodowano. W la­tach trzydziestych najwięcej, ale zaledwie około 40 charcików rejestrowano rocznie w niemieckich księgach hodowlanych.

I właśnie wtedy, w 1930 roku do hodowli Sprin­ginsfeld zawitała pierwsza char­ciczka HELGE – urodzona w Świ­noujściu w znanej w owych czasach niemieckiej hodowli. Trzy charciki z tej hodowli HELGE, BIA i CLAUS von der Ostsee stały się bazą hodowli Springinsfeld. Wcześniej Pia Pfleger hodowała greyhoundy i pozostając w kontakcie z niemieckimi hodowcami chartów poznała tych, którzy rasę małych chartów uchronić chcieli przed zagładą. Również później przez wiele lat charci­kom w hodowli Springinsfeld towarzyszyły duże charty – rosyjskie borzoje. Jak później pisała Pia Pfleger:

Właści­wie wzięliśmy charciki dla zabawy i może trochę z zamiarem zrobienia czegoś, by pomóc tej w sposób godny pożałowania zaniedbanej rasie. Lecz niezwykle szybko, te cudowne istoty pozyskały nas sobie całkowicie.

I tak w połowie czerwca 1931 roku urodził się pierwszy miot charcików Springinsfeld. Pani Pfleger często wspominała ten liczny miot, jeszcze tylko raz przez ponad czterdzieści lat odchowała w miocie aż siedem szczeniąt. To rzeczywiście wyjątkowa ilość szczeniąt, jak na miot tej rasy, jednak ojcem tych szczeniąt był wnuk whippetki, a matka również wśród prababek miała te nieco większe od charcików angielskie charty. Gdy Pia Pfleger rozpoczynała hodowlę, w rodowodach charcików najczęściej wpisywano pochodzenie nieznane lub po whippe­tach, a na listach angielskich championów, wśród imion rodziców często znajdziemy tylko informację crossbreed.

W pierwszym miocie Springinsfeld urodziły się dwie suki izabelowata ZIERDE i ZARTE, biała z czarną łatką na uchu – te su­ki i ich błękitnoszary brat ZYANO odegrały ogromną rolę w dalszej hodowli. To właśnie ich imiona znajdziemy w dalekich pokoleniach rodowodów szczeniąt z ostatniego miotu Sptinginsfeld, miotu który urodził się 42 lata później. Może warto odnotować, że te pierwsze Sprin­ginsfeld’ y były nawet na dzisiejsze wymagania dość duże, wszystkie w granicach 38-44 cm, a ponadto trzy szczenięta były łaciate. W owych czasach uważano, ze charcik nie powinien mieć więcej niż 35 cm.

Pierwszy miot charcików Springinsfeld urodził się jeszcze przed zatwierdzeniem przez F.C.I. w 1935 roku standardu rasy. Ten standard nakazywał dyskwalifikować psy łaciate, dopuszczając tylko białe znaczenia na klatce piersiowej i kończynach u jednolicie czarnych, sza­rych lub izabelowatych charcików. Jakby na ironię obok jednobarwnych – łaciate charciki rodziły się u Pii Pfleger, w ho­dowli którą świat uznawał za najlepszą, jeszcze przez ponad trzydzieści lat.

Właśnie ten przyjęty przez F.C.I. stan­dard, a szczególnie wymagania ograniczające wielkość białych znaczeń, doprowadził później do 'rozłamu’ w ho­dowli charcików. Angielscy hodowcy nigdy nie pogodzili się z wymaganiem jednolitej maści i zawsze uznawali za typowe psy łaciate, o których popularności przez co najmniej kilka wieków świadczą obrazy wielu mistrzów. Później w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii opracowano wzorce w oparciu o standard angielski i poza standardem F.C.I. wszystkie wzorce maść łaciatą uznają za prawidłową. Obecnie obowiązująca, już piąta wersja standardu FCI ogranicza, jak poprzednie, wielkość białych znaczeń, do plamki na piersi i białych końcówek kończyn.

Tak więc charcików, które mają więcej białego w Europie (wyłączając oczywiście Anglię) się nie wystawia, choć czasami używane są do hodowli. Poza krajami sfederowanymi w F.C.I. hoduje się najczęściej psy z dużymi, białymi znaczeniami i łaciate, natomiast psy jednobarwne spotyka się bardzo rzadko. Amerykanie zdecydowanie preferują białe znaczenia, tak wspaniale podkreślające elegancję charcika i co ciekawe, nie ma u nich spotykanych u nas psów beżowych. Charcik o intensywnym kolorze, doskonałej pigmentacji z białą obrożą i strzałką na głowie, z sięgającymi wysoko białymi skarpetkami – to aktualny wzór amerykańskiego championa – psa efektownego i coraz modniejszego w USA.

W zakresie wzrostu charcika tendencje w poszczególnych wzorcach są różne, podobnie jak różne są preferencje hodowców i interpretacja wymagań standardu przez sędziów. Wzorzec F.C.I. od 30 lat wskazywał jako wadę dyskwalifikującą wzrost powyżej 38 cm i poniżej 32 cm u psa, a 31 cm u suki – co podkreślam, ponieważ w wielu książkach wydawanych u nas nawet obecnie, podawany jest wzrost charcika 35 cm. W nowej wersji standardu F.C.I. 200/30.03.1992/F granice wzrostu 32-38 cm obowiązują zarówno u psów, jaki i u suk.

Jednak w odróżnieniu od poprzednich wersji wzorca, przekroczenie granic wzrostu nie jest obecnie wymieniane wśród wad dyskwalifikujących. W układzie ras F.C.I. charciki zaliczane są do grupy chartów, wszędzie indziej sędziowane są w grupie toy – wśród ras uznawanych u nas ozdobnymi. Być może to zadecydowało, że od 1985 roku zgodnie z wzorcem F.C.I. charcik ma poruszać się w sposób podobny do innych chartów – sprężystym, harmonijnym ruchem bez wysokiego wykroku łap – cechy wcześniej uznawanej za charakterystyczną dla tej rasy i wymaganej do dziś w standardach anglosaskich (high stepping and free action). Wzorzec angielski limituje wagę charcika do 10 lbs (4,5 kg), w ogóle nie określając maksymalnego wzrostu.

Natomiast wzorzec amerykański, jako idealny wskazuje wzrost 13-15 cali (33-38 cm). Większość amerykańskich charcików jest jednak większa – ma około 16-17 cali, a więc ponad 40 cm – na co zwracała uwagę B. Skilton z Australii, porównując charciki prezentowane jej do oceny w Europie, Anglii i USA z australijskimi. L. S. Barbel od lat hodująca charciki w Stanach pisze w swojej pięknej książce poświęconej wyłącznie tej rasie, że nikt w USA charcików nie mierzy i często właściciele psów mających 16-17 cali są przekonani, że ich pies ma wzrost określany we wzorcu jako idealny.

Może właśnie dzięki temu Amerykanie mają znaczne osiągnięcia w hodowli tej rasy, pokonali barierę nielicznych miotów i obecnie w Stanach rodzi się wielokrotnie więcej szczeniąt niż w Europie. Warto podkreślić, że ostatnio liczba charcików uzyskujących w ciągu roku tytuł championa USA szybko zbliża się do liczby szczeniąt tej rasy rodzących się we wszystkich krajach sfederowanych w F.C.I. Mają również Amerykanie znane ze starych opisów długowieczne charciki – w The Italian Greyhound wydawanym w USA dwumiesięczniku poświęconym tej rasie – nie są rzadkością nekrologi psów, które dożyły prawie 20 lat.

Głównym zapleczem hodowlanym europejskich charcików jest Francja, gdzie od lat rodzi się najwięcej i to bardzo pięknych psów. Francuskie charciki zajmują w Europie znaczące miejsce, a najlepszym tego dowodem są tegoroczne tytuły Zwyc. Świata dla francuskiej pary: suki CH. ELIA de Shirkan i zdecydowanie dużego psa CH. ENZO des Trois Piramides. We Francji popularny jest udział charcików w wyścigach i coursingach – oczywiście biegają zwykle psy dość duże, ale przede wszystkim zdrowe i silne. Właśnie takie charciki hodowała Pia Pfleger. I nic dziwnego, że takie preferują hodowcy we Francji – przecież historia francuskich charcików nierozerwalnie związana jest z hodowlą Springinsfeld. Nieco ponad 10 lat temu w artykule M. Lion o francuskich charcikach można było przeczytać, że: gdy ktoś zada sobie trud zajrzeć w trzy pokolenia ich rodowodów, to prawie zawsze znajdzie psy Springinsfeld. Czas jednak upływa i dziś, aby znaleźć ten przydomek, trzeba prześledzić znacznie więcej pokoleń, jednak w każdym rodowodzie znajdziemy go na pewno. Chociażby suka, która kilkanaście dni temu zdobyła tytuł Zwyc. Świata ’92 jest prawnuczką championa CUPIDO Springinsfeld.

Współpraca Pii Pfleger z hodowcami francuskimi rozpoczęła się jeszcze przed wojną, a pierwsze sukcesy hodowlane hodowla Springinsfeld odnotowała właśnie we Francji. W Paryżu na Światowej Wystawie w 1937 roku grupa hodowlana charcików włoskich Springinsfeld uznana została za najlepszą, prezentowaną na tej wystawie. Dla tej zapomnianej i nieznanej w owych latach rasy był to ogromny sukces, a Pia Pfleger pisała wiele lat później, że właśnie to zwycięstwo było dla niej bodźcem do dalszej pracy nad rasą.

W Paryżu tytuł Zwyc. Świata uzyskał TYP Springinsfeld – jednolicie szary syn łaciatej ZARTE z pierwszego miotu. Pary­skie tytuły nie były jednak najważniejsze dla przyszłości hodowli Springinsfeld, cenniejsze okazało się nawiązanie trwającej przez następne lata współpracy z francuską hodowlą de la Coterel p. Guerla­in i włoską di Solcio hrabiny Cavallini. Współpraca z hodowcami niemieckimi trwała nieprzerwanie od początku hodowli charcików, a pozostającą w hodowli Wergei Int.Ch. XENIA Springinsfeld urodzona w trzecim miocie Pii Pfleger, była pierwszą suką Springinsfeld, która uzyskała tytuł międzynarodowego championa.

Już w połowie lat trzydziestych pierwsze charciki Springinsfeld trafiły na wyspy Brytyjskie, były to: izabelowaty ROTBART i szara SCHARMANTE. Do Austrii przyjechało uzyskane w ramach wymiany rodzeństwo urodzone w Anglii – w opinii Pii Pfleger były to zwierzęta z wyraźnymi cechami karłowatości i nie odegrały one znaczenia w hodowli. Cen­ne okazały się kolejne importy: francuska szara LADOLA de la Coterel i szary Ch. NELLO II di Solcio. Do hodowli de la Cote­rel trafił Int.Champ. OENEUS Springin­sfeld, a ULOM Springinsfeld pojechała do Włoch. Psem o wspaniałym charakterze był angielski PICCOLA of Khepat, który w ramach wymiany za OENONE Springinsfeld zdążył dotrzeć do Austrii jeszcze przed wybuchem wojny. W 1938 roku w hodowli urodziło się aż pięć miotów, a w pierwszej połowie 1939 kolejne trzy. Jak wspominała Pia Pfleger:

Byłam w tym czasie w kontakcie ze wszystkimi większymi hodowlami europejskimi. Potem przy­szła wojna, urwały się wszystkie kontakty. Trzeba było ograniczyć liczbę psów, dbając tylko o zachowanie najcenniejszych linii na­szych charcików. Po zakończeniu wojny mie­liśmy dwa psy: PICCOLA of Khepat i nasze­go HELIOSA oraz trzy suki: ANMUT i LI­ BELLE Springinsfeld oraz LADOLA de la Cotere.

Znowu rozpoczęło się odnawianie kontaktów z hodowcami, poszukiwania charcików, które przetrwały wojnę. Teraz jednak przydomek Springinsfeld był już na tyle znany, że to hodowcy z całej Europy zabiegali by zdobyć charcika z Aspang, gdzie hodowała je Pia Pfleger.

Urodzone pod koniec lat czterdziestych Ch. JOLLY i Ch. OSSIA Springinsfeld były pierwszymi charcikami, które po wojnie uzyskały tytuły Championa Francji. Syn tej pary Chichele Assam CARLO sprzeda­ny zostal do Anglii, gdzie odegrał ogromną rolę w hodowli. Pies ten był ojcem trzech z nielicznych w owych czasach angielskich championów. Dopiero dziesięć lat po wojnie pierwszy charcik uzyskał tytuł Champio­na Anglii, ponieważ zgodnie z wymaganiami Kennel Club’u, gdy w ciagu roku zarejestrowanych zostało mniej niż 20 psów danej rasy, to w następnym ro­ku rasie tej nie przyznawano certyfikatów na championa. Te niewielką przecież liczbę 20 rejestrowanych rocznie psów, angielscy hodowcy osiągnęli dopiero w 1955 roku i dopiero wtedy możliwe było uzyskanie champio­natu.

Dwa lata poźniej na Cruft’a 1957 zgłoszono już 23 charciki, połowa z nich była dziećmi CARLO, a więc wnukami dwóch Springinsfeld’ów. Jednak wystawę wygrał importowany z Włoch słynny Int., UK, USA Champ. ULISSE di Peltrengo of Winterlea, który odegrał w hodowli nie mniejszą rolę niż CARLO. […] Int.Ch. DO­RIAN Springinsfeld, po którym pozostało również kilka miotów w Szwecji. Pies ten zakupiony do USA, jako znany champion, odegrał ogromną rolę w hodowli amerykańskiej, zdobywając w 1963 roku Cer­tifikat of Merit. […]

W krajach skandynawskich pierwsze charciki w cza­sach powojennych pojawiły się w Iatach pięćdziesiątych i nieco póżniej ożywiła się ich hodowla dzięki kolejnym importom. Oczywiście wśród tych, które odegrały największą rolę w ho­dowli, były psy z przydomkiem Springinsfeld. […] Jednak najważniejsze znaczenie odegrały charciki Springinsfeld w hodowli francuskiej. […] Pod koniec lat sześćdziesiątych Francja miała już dużo doskonałych charcików urodzonych we francuskich hodowlach lecz, jak napisała M.Lion: Francuscy hodowcy nie mogli zapomnieć psów Springinsfeld.

Wśród tych ostatnich już importów, największą rolę odegrał Ch. CUPIDO Springinsfeld, który jako ojciec kilkunastu championów stał się 'legendą’ francuskiej hodowli. CUPIDO dał wiele wspaniałych szczeniąt w największych francuskich hodowlach, a przede wszystkim w znanej hodowli des Pitchoun Dia­bles L.Lelias’a, gdzie często łączony był z sukami Springinsfeld. Ostatnie mioty po tym psie rodziły się, kiedy miał 12 lat. A w 1982 roku, gdy miał lat 13, był ozdobą specjalistycznej wystawy charcików włoskich organizowanej przez Club Francais du Petit Levrier ltalien. Tak dziwnie sprawił los, że właśnie w Paryżu, gdzie rozpoczynały podbój wystawowych ringów pierwsze Springinsfeld’y – prawie pół wieku później kończył swoją wielką wystawową karierę jeden z ostatnich sławnych charcików Springinsfeld.

Czas niestety upływa i dziś niewiele już pozostało nie tylko dzieci, ale wnuków Springinsfeld’ów. Warto może przypomnieć sukę ISA d’Authon wnuczkę FAVORITA Springinsfeld, która wysta­wiona dwa Iata temu w wieku 17 lat na specjalistycznej wystawie Club Francais du Petit Levrier Italien, była wspaniałym przykładem długowieczności psów tej ra­sy. Być może obok wnuków ostatnich Springinsfeld’ów żyjących jeszcze we Francji – tylko u nas w kraju żyją charci­ki, które w drugim pokoleniu rodowodu wpisany mają przydomek Springinsfeld.

Wnuczką Ch. HONEY Springinsfeld, psa urodzonego ponad trzydzieści lat temu – jest moja Ch. AMABILE ltalica. Suka ta nie tylko była w ubiegłym roku na naszej wystawie, ale mimo swojego wieku wzięła udział w pokazowym biegu charci­ków. To właśnie jej dziadek Ch. HONEY Springinsfeld – pierwszy polski cham­pion – był pierwszym charcikiem, które­go poznałam jeszcze jako dziecko – biegając na spacery z moim ówczesnym pu­pilem foxterierem. Niestety, kiedy w Pol­sce rodziły się pierwsze mioty charcików – w hodowli Springinsfeld przychodziły na świat ostatnie szczenięta, a niebawem Pia Pfleger odejść miała już na zawsze…

Działania Pani Pfleger charakteryzowała wspaniała umiejętność współpracy z innymi hodowcami. Nigdy nie ograniczyła się ona do psów wyhodowanych przez siebie i przez Iata mioty po obojgu rodzicach Springinsfeld znacznie częściej rodziły się po całej Europie, niż u niej. Potrafiła ona cenić psy wyhodowane przez innych, nie mniej, niż świat cenił jej wspaniałe Springinsfeld’y. Truizmem wydaje się stwierdzenie, że Pia Pfleger była hodowcą wybitnym – mistrzem skutecznej i konsekwentnie prowadzonej selekcji. Jej działania podporządkowane były jednej wizji – wyhodowania charcika bez jakichkolwiek cech degeneracji, zdrowego i silnego – takiego, jakim były małe charty zanim moda doprowadziła je do ruiny. Często pytano Panią Pfleger dlaczego hoduje właśnie charciki, niechętnie odpowiadała na to pytanie, aż w końcu kiedyś napisała:

Ciagle otrzymuję listy od ludzi, którzy utracili swojego charcika i większość z nich podsumować można jednym zdaniem: nie mogę żyć bez charcika.

– to właśnie dla tych ludzi hodowała charciki Pia Pfleger.

Źródło: http://italica.pl
Artykuł: Charciki włoskie WIELKIE HODOWLE SWIATA Springinsfeld – PIES 4/234 1992
Zdjęcia: http://www.wirtualnakatedra.pl http://www.spiritsflowerpower.at