Zaginął charcik Henio – to historia, która porusza każdego
To też historia, której nie da się opowiedzieć bez ściśniętego gardła. Dwa tygodnie temu – 9 czerwca, przy ul. Szczerej w warszawskich Włochach, uciekł charcik włoski, urodzony u nas Henio (Chartbeat Fourth Element). I od tej pory nic już nie jest takie samo. Dla jego opiekunów (ale nie tylko) zaczął się czas, który trudno nawet nazwać koszmarem. To egzystencja oparta na nadziei i rozpaczy, z telefonem przyklejonym do ręki i wzrokiem wbitym w każdy cień na horyzoncie. Mijają dokładnie dwa tygodnie, czternaście długich dni, które jego opiekunowie spędzili na nieprzerwanej walce o jego odnalezienie, śpiąc po kilka godzin na dobę.

Zwykły spacer, który zmienił wszystko
Tego wieczora, ostatnie „szybkie siku” rozpoczęło totalny horror i każdy, kto choć raz, na chwilę stracił własnego charcika z oczu, wie o czym mówię. Wszyscy zastanawiają się „jak to się mogło stać”. No niestety mogło. Przed bramą osiedla doszło do sytuacji, która może wydarzyć się każdemu. Do Henia podbiegł duży szczeniak. Młody pies, zapewne nieagresywny, ale widocznie Henio nie potrafił jednoznacznie odczytać jego sygnałów. To zdarzenie wywołało w nim panikę, a ona – jak to u charcików – uruchomiła instynkt ucieczki. Instynkt u psa niezwykle usłuchanego, blisko pięcioletniego, zawsze trzymającego się nogi. Henio obiegł osiedle, a potem… zniknął. Jest nagranie z monitoringu, na którym widać, jak w szaleńczym pędzie gna ulicą Chrobrego i to jest niestety ostatni potwierdzony znak o nim. Mimo natychmiastowej reakcji właścicieli, Heniek zniknął, jakby zapadł się pod ziemię.
Do dzisiaj nie mamy żadnego potwierdzonego tropu, żadnego zdjęcia, filmiku, nic. I owszem – Henio był bez smyczy. To błąd, który może kosztować życie, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie puścił swojego psa luzem, w miejscu, które wydawało mu się „bezpieczne”. Właściciele naprawdę nie muszą być dodatkowo karceni, bo każdy dzień bez Henia jest dla nich już wystarczającą karą. Część komentarzy, które się pojawiają i to wcale nie tylko od anonimowych trolli, świadczy o jakimś kompletnym deficycie empatii i współczucia. Bo trzeba mieć coś mocno nie tak z głową, żeby pastwić się nad kimś, kto właśnie stracił członka rodziny.

Akcja ratunkowa
To, co wydarzyło się później, pokazuje jak wielką siłą potrafi być społeczność zjednoczona wokół wspólnego celu. Trwa bowiem bezprecedensowa akcja poszukiwawcza. Rozpoczęta przez właścicieli, ale dziś już znacznie szersza. Wokół Henia skupiła się godna podziwu społeczność. Dziesiątki osób: właścicieli charcików, miłośników psów, sąsiadów, znajomych i zupełnie obcych ludzi, którzy na chwilę porzucili swoje codzienne sprawy i sprawdzają każdy sygnał.
Obdzwaniają schroniska i lecznice, każdego dnia przemierzają teren w promieniu kilkunastu kilometrów. Rozwieszają plakaty, do skrzynek pocztowych wrzucają ulotki. Zarywają noce i dni robocze. Każdy potencjalny świadek jest „przesłuchiwany”, a każdy trop weryfikowany. W ciągu 15 minut od zgłoszenia, że „gdzieś był widziany podobny pies”, na miejscu potrafi pojawić się kilka samochodów z kilkunastoma osobami na pokładzie.
Jedna z grup na sygnał o psie poruszającym się wzdłuż torów prowadziła akcję przez pół nocy – oświetlając torowiska, przeszukując zakamarki, balansując na granicy legalnego dostępu do terenów zamkniętych. Innym razem, w ciągu 2 godzin udało się namierzyć pana z „fiata 500” (bo tylko tyle o nim wiedzieliśmy), który innego pieska zabezpieczył wraz z kierowcą autobusu niedaleko Ożarowa. Otrzymaliśmy nawet zdjęcie przedniego siedzenia tego samochodu, na którym siedział ów piesek – tylko po to, by porównać zostawione na fotelu włosy z sierścią Heńka. Czas reakcji i skuteczność? Jak z najlepszego serialu o służbach specjalnych. A sygnały są z wielu miejsc: z Ursusa, Pruszkowa, a nawet z podwarszawskich Michałowic.

Walka z czasem i przeciwnościami
Teren poszukiwań jest jednak wyjątkowo niewdzięczny i trudny: kolejowe nieużytki, gęste zarośla, pustostany, tereny przemysłowe, zamknięte działki należące do PKP. Obecność patroli SOK, ograniczenia przestrzeni powietrznej (CTR Warszawa) – to wszystko sprawia, że nawet użycie dronów jest utrudnione. Maszyny o większym zasięgu i z termowizją nie mogą wystartować bez planu lotu, a o plan trudno, jak nie wiadomo gdzie dokładnie szukać. Lżejsze modele nie dają wystarczających efektów, choć też brały już udział w akcji poszukiwawczej. Pomaga fundacja Trop, chcą pomagać ludzie z psami tropiącymi. Kupiono klatki-łapki i fotokomórki, a wzdłuż całych torów leży pocięty domowy dywan, aby Henio mógł złapać ewentualny zapach. Poruszone zostały dosłownie niebo i ziemia.
Cała Warszawa wie, kim jest Henio
W międzyczasie, za sprawą ogromnego rozgłosu, sprawa Heńka zatacza coraz szersze kręgi. Wiedzą weterynarze, sklepy zoologiczne, wiedzą lokalne piekarnie i Żabki. Właściciele rozmawiali już z kierowcami autobusów, taksówek, z pracownikami marketów i robotnikami na budowach. Rozdano plakaty w salonach fryzjerskich, kawiarniach i siłowniach. O jego zaginięciu informują największe gwiazdy i influencerzy – profile z ogromnymi zasięgami. Henio jest na Facebooku, Instagramie i TikToku, a nawet na portalach należących do głównych mediów radiowo-telewizyjnych.
Niestety nadal nie ma żadnego potwierdzonego tropu. Było mnóstwo „sygnałów”, że ktoś widział podobnego psa, ale weryfikacja zawsze kończyła się fiaskiem. Raz to nie Henio, innym razem kot, a nawet zając… W ciągu tych dwóch tygodni udało się namierzyć kilka innych, zaginionych psów. A fałszywych sygnałów od dowcipnisiów też nie brakuje: telefon ze szczekaniem do słuchawki, albo inny: „Wiem gdzie jest pies”. Gdzie? „W dupie”.

Do sprawy został nawet zaangażowany prywatny detektyw. Szybko jednak okazało się, że najpewniej nie jest tym, za kogo chciał uchodzić (na fb ma samych obserwatorów z tajwanu lol). Właściciele szybko więc podjęli decyzję o rezygnacji z jego usług. W odpowiedzi, z innego numeru zaczęły przychodzić do nich wiadomości z zapewnieniami, że „ktoś przetrzymuje psa”. Dostał je również „detektyw” (pytanie jakim cudem) i obiecał, że on się dowie kto to. Od kilku dni, za grube pieniądze „sprawdza ten trop”, zasypując nas marketingowym bełkotem i pustymi obietnicami. Jak się okazuje, nawet w takiej sytuacji nie brakuje ludzi gotowych żerować na cudzym nieszczęściu. Ale nim zajmiemy się później.
Nadzieja jeszcze się tli
Henio mógł pokonać wiele kilometrów w krótkim czasie. Mógł też zostać przez kogoś zatrzymany np. ktoś go przygarnął, myśląc że to porzucony pies. W sprawie Henia sięgnięto nawet po pomoc jasnowidzów, bo gdy wszystko inne zawodzi, pozostaje jeszcze nadzieja. I choć nie sposób tego zweryfikować, to wielu z nich twierdzi, że Henio żyje. Że jest u kogoś. Może u kogoś, kto sądził, że ratuje psa, a może u kogoś, kto nie wie o całej akcji? A może wie i czeka, aż sprawa ucichnie? Ale to się nie stanie. Właściciele nie odpuszczą, a grupa poszukiwawcza tak szybko nie zniknie.
Dzisiaj mija dokładnie 14 dni od zaginięcia. Tyle trzeba było czekać, by sprawą oficjalnie mogła zająć się policja w kontekście możliwego przywłaszczenia psa. Bo choć nie ma jednoznacznych dowodów, że Henio został zabrany, coraz więcej osób sądzi, że tak się właśnie stało. Czy policja coś zrobi? Zobaczymy. Na razie teren przeczesano wzdłuż i wszerz, a ślady kończą się nagle. Henio (nawet przerażony) nie jest typem psa, który poradzi sobie tyle dni, w miejskiej dżungli zupełnie sam, bez choćby jednego śladu. Oczywiście opcja jest jeszcze jedna, ale na razie nikt nie bierze jej pod uwagę.
Zostań częścią tej historii
To, co się wydarzyło, powinno być przestrogą, ale też dowodem na niezwykłą siłę wspólnoty.
Pamiętajmy: nie każdy kremowy charcik na smyczy to Henio. Ale każdy może być śladem. Jeśli ktokolwiek widział psa podobnego do Henia – jasnego charcika włoskiego, mniej więcej do wysokości łydki – proszony jest o natychmiastowy kontakt telefoniczny.
Nie podchodź. Nie wołaj. Nie próbuj łapać. Możesz go wystraszyć jeszcze mocniej.
Zadzwoń, zrób zdjęcie. To wystarczy i bardzo nam pomoże.
Za informacje, które doprowadzą do jego złapania przeznaczona jest nagroda w wysokości 6000 zł. Dziś nie pozostaje nic innego, jak czekać. Czekać, aż ktoś go w końcu zobaczy. Albo aż ten ktoś, kto go ma, usłyszy o tej akcji i zrozumie, że Henio ma dom, który bardzo na niego czeka.
Heniek, wracaj już! 💔