Złamany ogon u charcika

złamany ogon u charcika

Jeśli Twój charcik włoski złamał ogon, nie panikuj – to się niestety bardzo często zdarza w tej rasie. Pewnie nawet nie wiesz kiedy to się stało? Nic dziwnego – charcik podczas złamania ogona raczej nie odczuwa bólu, więc tego nie sygnalizuje. Ogon charcika jest długi, delikatny, a kości ogona są bardzo drobne. W połączeniu z energią, wiecznym merdaniem i waleniem ogonem we wszystko co popadnie, niełatwo uniknąć złamania.

Złamany ogon u charcika, co robić?

Teoretycznie każde złamanie powinno być skonsultowane z weterynarzem. Piszę teoretycznie, bo dalej wyjaśniam, jak to wygląda w praktyce. Może zdarzyć się, że lekarz rozkłada ręce, bo spotyka się z tym np. po raz pierwszy – i nic dziwnego. Gdyby nie charciki, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że pies może złamać ogon.

złamany ogon charcik włoski

Ogromny problem stanowi odpowiednie dobranie opatrunku, który na ogonie nie chce się dobrze trzymać. Ogon może być złamany, pęknięty, zmiażdżony, albo zwichnięty, dlatego dobrze jest zrobić RTG. W zależności od rodzaju urazu można podjąć dalsze kroki. Opiszę, jak to wyglądało u nas.

Dżema złamała ogon już trzykrotnie. Za pierwszym razem spanikowani pojechaliśmy do kliniki. Zrobione zostało zdjęcie RTG i lekarze podjęli decyzję, że ogon trzeba nastawić. W tym celu Dżema musiała być pod narkozą – dzisiaj jak o tym myślę, to aż mi słabo. Miała wtedy zaledwie kilka miesięcy i uważam, że to było zupełnie niepotrzebne. Postraszono nas również amputacją złamanego ogona – większej bzdury nigdy później już chyba nie słyszałam. Oczywiście ogona nie udało się nastawić w 100%, a od weterynarza śpiąca Dżema wyszła z wątpliwej jakości opatrunkiem. Po dwóch dniach wszystko zaczęło się paprać, więc pojechaliśmy na zmianę opatrunku. Okazało się, że na ogonie bardzo szybko zrobiło się odparzenie. Dżema straciła włosy, a w tym miejscu odrosły nowe, ale białe. Ponieważ rana kiepsko się goiła, Dżema długo musiała chodzić w wielkim, miękkim opatrunku – wypchanym ligniną i watą, żeby ogon oddychał. Pies się męczył i my też – wystarczyło zostawić ją samą na pół godziny i opatrunek znikał, a my musieliśmy jechać na kolejny. Przy kolejnych dwóch złamaniach zrezygnowaliśmy z weterynarzy – w jednym przypadku nosiła lekki opatrunek ze słomki (opisany poniżej), w drugim przypadku złamanie nie było bardzo widozne, więc nie zrobiliśmy kompletnie nic i ogon po czasie sam się zrósł. Nie jest idealnie prosty, ale Dżemie to nie przeszkadza.

charcik włoski złamanie ogona

Potem była Luna – ktoś stanął jej na ogon na coursingu. Ponieważ byliśmy daleko od domu, musieliśmy poradzić sobie z tym problemem sami. W pobliżu nie było RTG, a my mieliśmy co robić, więc nawet nie zrobiliśmy prześwietlenia. Miałam przy sobie tylko bandaż samoprzylepny, ale ponieważ złamana została sama końcówka ogona, bardzo ciężko było cokolwiek wymyślić. Bandaż okazał się bardzo złym pomysłem – po kilku godzinach ogon strasznie spuchł. Odwinęłam więc bandaż, bo był to najszybszy sposób na spowodowanie martwicy i zostawiłam ogon w spokoju. Przez pierwsze tygodnie wyglądał źle – końcówka była gruba i krzywa, a Luna wyglądała jak koszatniczka z nastroszonymi włosami na spuchniętej końcówce. Ale nie chciałam dać za wygraną więc codziennie delikatnie masowałam ogon, starając się rozmasować „oblanie”, które pojawiło się w miejscu złamania. Po wielu miesiącach ogon zaczął wyglądać całkiem normalnie i teraz nie ma już praktycznie śladu po złamaniu, można jednak wyczuć przestawione kosteczki.

charcik włoski złamanie

Potem była Fifi – miała piękny i długi ogon, którym długo się nie nacieszyłam. Któregoś pięknego dnia odkryłam, że jest krzywy. Ponieważ Fifi to silna babka, postanowiłam, że sama spróbuję go nastawić. Tak też się zrobiłam – naciągnęłam go delikatnie, ale mocno i założyłam opatrunek, który teraz towarzyszy nam przy każdym złamaniu. Ogon zrósł się przepięknie i myślę, że ogromne znaczenie miał tu czas reakcji.

Na koniec złamany ogon Rumby – nosiła lekki opatrunek ze słomek bardzo długo – chyba ponad dwa miesiące. Za każdym razem kiedy go ściągałam, odkrywałam, że ogon nadal jest krzywy – widać było, że kompletnie się nie zrasta. Zabrałam ją na prześwietlenie i okazało się, że ogon jest zmiażdżony, a w dodatku obok zwichnięty. Straciłam nadzieję, że kiedykolwiek będzie wyglądał normalnie. Zrezygnowałam też z opatrunków, żeby dłużej jej nie męczyć. Po kilku miesiącach ogon wrócił do normalnego wyglądu i jest w zasadzie jak przed złamaniem (edit: luty 2017 – Rumba po raz kolejny złamała ogoon, na kręgu poniżej ostatniego złamania).

Jaki opatrunek założyć na złamany ogon?

Jeśli komuś zależy na prostym ogonie u charcika włoskiego – bo np. ma w planach wystawy, to złamanie koniecznie trzeba usztywnić – wtedy na pewno lepiej, ładniej i szybciej się zrośnie. Zwykle duże opatrunki, które proponują lekarze nie sprawdzają się. Pies je gryzie i ściąga, łatwo też „zakisić” ogon i doprowadzić do uszkodzenia skóry. Proponowane przez weterynarzy opatrunki trzeba bardzo często zmieniać, a kto ma czas jeździć codziennie do weterynarza. Bardzo łatwo natomiast samemu zrobić lekkie i oddychające usztywnienie złamanego ogona.

opatrunek na ogon
złamany ogon psa
opatrunek na złamany ogon

Do tego potrzebne są słomki do picia – najlepsze są sztywne i grube. Do tego nożyczki i papierowy plaster – tylko i wyłącznie papierowy, żaden inny. Odcinamy ze słomki około 1,5 – 2cm kawałek. Następnie należy go przeciąć wzdłuż, a nożyczkami lub nożem (dobrze sprawdza się także korkociąg) zrobić w słomce dużo małych dziurek (im więcej tym lepiej) tak, aby ogon „oddychał” i nie „kisił” się pod plastikową słomką.

charcik złamał ogon

Tak przygotowany fragment słomki należy nałożyć na ogon w miejscu złamania i z obu stron przytwierdzić do ogona przy pomocy papierowego, oddychającego plasterka. Co bardzo ważne – nie należy zbyt mocno ściskać ogona plastrem. Bardzo często trzeba sprawdzać i zmieniać opatrunek – na początku przynajmniej raz dziennie – trzeba uważać, bo gdy opatrunek jest zbyt ścisły, może dojść do martwicy ogona. Co prawda taki sposób usztywnienia jest chyba jednym z najlżejszych i najbezpieczniejszych, ale częste kontrole nie zaszkodzą.

Jak widać nie ma dwóch identycznych sytuacji, a wniosek mój jest taki, że w zasadzie co by nie zrobić, po czasie ogon sam zwykle wraca do normalności – pod warunkiem, że nie jest złamany pod kątem 90 stopni. Jeśli jednak to nasz pierwszy złamany ogon, zawsze najlepiej udać się do weterynarza, który fachowym okiem spróbuje ocenić sytuację. Jeśli czujesz się na siłach – możesz spróbować zadziałać samemu. O złamany ogon warto powalczyć.